Tomasz Sianecki-nasz Wielki Moderator

Forum fanów red. Tomasza Sianeckiego

Ogłoszenie

Użytkowniku przeczytaj Regulamin zanim zaczniesz korzystać z forum!!! :-)

#151 2008-03-03 00:31:25

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

-A...a...lina to on...... nie.. nie...bez...pie....czeństwooo..... -zdołała jeszcze wyszemrać grobowym głosem, po czym definitywnie zamilkła, utraciwszy świadomość. Fotografia, która doprowadziła ją do tego stanu, wyślizgnęła się z jej rąk, lądując pod komodą...
-Rany boskie! Pogotowie! -wrzeszczała szczękająca zębami, sinozielona Alina, pochylona nad nieprzytomną mamą.
Józef, obeznany nieco w tajnikach ratownictwa medycznego (zaliczył bowiem w żywocie swym epizod pełnoetatowego sanitariusza), popruł truchcikiem do łazienki, lotem błyskawicy powrócił z pojemną, wypełnioną wodą miską, po czym chlusnął spontanicznie jej zawartością w zemdloną niewiastę... Odczekawszy kilka minutek, upewniwszy się, iż ów profesjonalne techniki ratownicze nie odniosły pożądanego rezultatu, zmarszczył krzaczaste brwi- Hmm...wygląda mi to na atak ślepej kiszki, że się tak wulgarnie wyrażę... - zdiagnozował pouczająco, z nutą filozoficznej zadumy w głosie...
Alina spojrzała na niego strasznym wzrokiem, pełnym wzgardliwej nagany, tak, że Józef kategorycznie stłumił w sobie pragnienie niesienia pomocy...
Następnie do akcji wkroczył szlachetny Tomasz. Zebrał poległą z podłogi, umieszczając ją w swych  silnych, męskich ramionach -Jestem samochodem, wobec tego nieprzytomna pani zdecydowanie szybciej znajdzie się w szpitalu, jeśli dowiozę ją tam osobiście -orzekł wielkodusznie. Alina natychmiastowo zaaprobowała ów propozycję.
Tomasz powoli zmierzał w kierunku drzwi z omdlałą w ramionach, troskliwie podtrzymując jej bezwładnie zwisające kończyny...
-Och, mój ty bohaterski rycerzu... -jeknęła w duchu Qumcia, oszołomiona jego ofiarnością, niezmiennie pożerając go wygłodniałym, roziskrzonym wzrokiem...
-Czy mogłaby szanowna pani otworzyć drzwi?- tu Tomasz zwrócił się z prośbą  do znajdującej się najbliżej niego Qumci, która to zapłonęła żywym ogniem -Dobrze proszę pana. Z przyjemnością największą rozwarłam dla pana zawiasy... - rozżarzona do czerwoności,  uchyliła przed nim drzwi, nie przestając wachlować rzęsami... W drzwiach przepuściła jeszcze Alinę oraz  Wige i Krystynę, natomiast widząc zbliżającą się Kamilę, niepokojąco usztywniła szczękę, po czym z całym impetem, jak i premedytacją trzasnęła drzwiami tuż przed jej nosem (który to cudem ocalał przed drastycznym rozkwaszeniem), następnie sprężynując na swych dziesięciocentymetrowych obcasikach podążyła za całą resztą...

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-03-03 10:31:30)

Offline

 

#152 2008-03-03 14:57:57

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Pani Hania już na dworze, kiedy świeże powietrze owiało jej twarz, zaczęła odzyskiwać przytomność... Alina uparła się jednak zawieźć ją do szpitala na badania, bowiem tak długie omdlenie mamy wzbudziło jej niepokój, zwłaszcza, że nigdy do tej pory nie zdarzyła się podobna sytuacja... Krystyna z Wigą troskliwie ułożyły Hanię na tylnym siedzeniu auta Tomasza, Alina zajęła miejsce z przodu, a Tomek niezwłocznie ruszył z miejsca, nie marnując czasu... Tylko Qumcia próbowała jeszcze biegnąć za oddalającym się samochodem, rozczarowana tym, że dla niej zabrakło miejsca, ale szybko zawróciła, widząc ,że jej działanie jest bezcelowe... Krystyna patrzyła zadumana na puste miejsce po samochodzie i próbowała analizować sytuację... - Wracamy do mieszkania Aliny, bo nie będziemy tu tak stały po próżnicy - to mówiąc Wiga zagarnęła zamyśloną Krystynę jednym ramieniem, a drugim niepocieszoną Qumcię i ruszyły z powrotem...
Celina bardzo przejęła się stanem Hani, bo były przecież zżyte, mieszkając po sąsiedzku wiele lat i pomagając sobie w trudnych chwilach... Traktowała ją i Alinę prawie jak rodzinę, bowiem własnej nie posiadała... Rozglądała się za zdjęciem, które wypadło Hani z rąk , doprowadzając wcześniej do utraty przytomności...Józio rzucił się na kolana i teraz we dwójkę przeglądali podłogę, skrawek po skrawku, lecz nigdzie go nie było... Do dwójki tej dołączyła też Kamilencja, chwilowo nie wiedząca co z sobą począć.... I tu rzeczywiście przydała się jej pomoc, bowiem kładąc się prawie na podłodze, zajrzała pod feralną komodę i już po chwili wydobyła zdjęcie , które nie wsunęło się zbyt głęboko... Nowakowa zaraz pokazała je Józiowi, który zdziwiony powiedział - Nic tu nie widzę nadzwyczajnego, nasz redaktor i Zygmunt. -Właśnie, kto to jest Zygmunt? - spojrzała surowo  na Józia... Ten zmieszał się okrutnie, bo chociaż do tej pory nie krył się ze  swoim homoseksualizmem, nawet wtedy ,kiedy miał pewność, że nie jest to akceptowane, tym razem nie wiedział jak wybrnąć z tej sytuacji...Nie miał zielonego pojęcia, jak zareagowałaby Celina na prawdę i chociaż szczery z natury, tym razem powstrzymał się przed jej ujawnieniem, bowiem coraz bardziej zaczęła mu się podobać myśl, że mogliby być razem... Dlatego przezornie rzekł - To mój dawny współlokator z poprzedniego mieszkania, swego czasu nawet się przyjaźniliśmy, ale wyjechał nagle do Brazylii i nasz kontakt się urwał... - Józiowi  udało się nie powiedzieć całej prawdy....
Dziewczyny właśnie wchodziły do środka, kiedy Krystyna zobaczyła jakąś postać, kryjącą się w kącie, nieopodal drzwi wejściowych do mieszkania Celiny i wydała stłumiony okrzyk...Wiga zareagowała natychmiast, pociągając dziewczyny do przedpokoju i zatrzaskując mocno drzwi... - Widziałyście? Czy to nie był ten "Czarny", który wczoraj staranował nas na klatce?- Wiga przyciskała rękę do serca, które kołatało jak oszalałe... Chudy, który słyszał co powiedziała, pomimo sprzeciwu dziewczyn, trzęsących się ze strachu, wyjrzał na korytarz. Zobaczył tylko plecy Piotrusia, który już zbiegał po schodach.... Poznał go po czarnych, kręconych włosach i charakterystycznej, kociej sylwetce. Zaniepokoił się bardzo, bo poczuł się coraz bardziej osaczany , nie mogąc znaleźć logicznego wytłumaczenia dla tych dziwnych wydarzeń, które oplatały go niczym macki jakiegoś monstrum...A tego na biedną głowę Józia było już stanowczo za dużo...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-03-04 22:53:20)

Offline

 

#153 2008-03-05 18:45:17

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Chudy nie był w stanie się uspokoić, widok Piotrusia wzmógł w nim szereg podejrzeń, zasiał potężny niepokój oraz dał asumpt do dogłębnych analiz -Przecież jeszcze niedawno do mnie dzwonił, a teraz odstawia mi tu takie akcje... -stękał z rozgoryczeniem. Wrażliwa natura Józefa sprawiła, że jego myśl szybko przeskoczyła na aspekt uczuciowy -Och! dlaczego on mnie unika? Dlaczego kryje się po kątach? Och! On mnie już chyba nie kocha... - Chudy doszedł do zgoła dramatycznej konkluzji, na jego obliczu uwidoczniła się czystej postaci gorycz, z lica swego otarł dyskretnie gorącą łzę...
Wtem z przedpokoju dobiegło szczęknięcie zamka, po chwili objawiła się Alina z Tomkiem. Ala już na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie lekko podłamanej - Mama została zatrzymana na obserwacji. Jej aktualny stan budzi niemały niepokój, co prawda odzyskała przytomność, ale jest potwornie roztrzęsiona. W kółko majaczy coś o niebezpieczeństwie. Lekarze mają problem z postawieniem jednoznacznej diagnozy, w każdym razie podejrzewają zaburzenia świadomości, spowodowane ciężkim szokiem... -oznajmiła smętnym tonem. -I niby wszystko przez to cholerne zdjęcie? O co tu chodzi, do wszystkich diabłów? - ekspresyjnie wyrwała się Krystyna.
Tomasz nerwowo spoglądał na zegarek -Przepraszam najuprzejmiej, również szalenie zmartwił mnie stan tej pani, bardzo chętnie bym jeszcze porozmawiał, ale obowiązki wzywają. Za godzinę mamy z Kamilą samolot. Obiecuję, że natychmniest po powrocie się odezwiemy - orzekł i przystapił wraz z Kamilą do finalnych pożegnań, szarmancko cmokając w dłoń każdej z obecnych dam. W przypadku Józia natomiast, postawił na minimalizm, ograniczając się zaledwie do uścisku dłoni (prezentując tym samym zgoła odmienne nawyki, niż słusznie miniony premier...).
Wyjątek, siłą rzeczy uczynił także dla Qumci, która to porażona perspektywą ponownego zjednoczenia w uścisku z aksamitną dłonią boskiego Tomasza, cała zesztywniała, obie jej kończyny górne postawiły bierny opór przed jakimkolwiek manewrem... W związku z tym Tomasz zadziałał spontanicznie i złozył na jej policzku soczystego całuska...
Qumcia wymiękła... Została wprawiona w stan najwyższej ekstazy...  -Dobrze się pani czuje, jest pani bardzo rozpromieniona, czy przypadkiem nie ma pani temperatury? -zapytał Tomek z troską na twarzy.
Rozżarzona do nieprzytomności Qumcia, doznała swoistego zaburzenia procesów myślowych, wobec tego trudno jej było formułowac myśli -Tak proszę pana, dobrze czuję się, aczkolwiek goraco jest mi, bo proszę pana poczułam feromony...
Tomasz lekko się zmieszał , jednakże równie szybko zdołał dojśc do siebie, po chwili opuścił z Kamila mieszkanie.
Półprzytomna Qumcia oklapła na sofe, w jej duszy ponownie zakiełkowała nadzieja - Jezu! Widziałyście ten zmysłowy pocałunek?! O Jezu, jekie on ma namiętnie miękkie usta! Jednak cos do mnie czuje!!!  - Sadzę, że poczuł feromony! -wyjąkała pekająca ze smiechu Wiga, rycząc niemiłosiernie, wraz z pozostałymi dziewczynami.
Qumcia totalnie zignorowała ów nieżyczliwości, jej myśl przeskoczyła nagle na Kamilę - Ha! Ta bźdźiągwa widziała namiętny pocałunek i teraz umiera z zazdrości! Kij jej w oko! -Qumcia odzyskała całą radość życia....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-03-07 17:49:00)

Offline

 

#154 2008-03-05 21:06:21

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

i wesoła niczym skowronek o poranku, wykonała kilka podskoków jak mała dziewczynka. - Jeszcze nie wiadomo, czy w ogóle odlecą, bo przed chwilą słyszałam komunikat w radiu, że wszystkie loty odwołane z powodu gęstej mgły -  Wiga wpisała się w ten wspaniały nastrój Qumci, której na tę wiadomość oczy rozbłysły jak diamenty... - Ponoć gęsta mgła na lotnisku ma utrzymać się do jutra, więc jest szansa, że cały ten wyjazd zostanie odwołany, bo to  dzisiaj wieczorem mieli robić na Wyspach ten reportaż - dodała, zadowolona, że Qumcia wreszcie "wróciła z dalekiej podróży"... - Nic nie stoi na przeszkodzie, nasza Wielka Moderatorko, abyśmy teraz zajęły się wspólnie rozwiązywaniem tych zagadek, których ostatnio przybywa nam w zastraszającym tempie ... - Wiga spojrzała na nią porozumiewawczo...
Nowakowa, której obecność Qumci powodowała ciągły niepokój, oddała Alinie zdjęcie i pociągnęła Józia za sobą - My już pójdziemy, muszę dokończyć gotowanie obiadu, a pan Józio ma przecież załatwić sprawę na policji, bo to oni opieczętowali jego mieszkanie i chociaż dzisiaj sobota, nie sądzę, aby nic w tej kwestii nie zrobili.... Celina już zamykała drzwi z drugiej strony ,nie zostawiając Józiowi czasu do namysłu...
Właściwie to dobrze, że sobie poszli , bo już sama nie wiem, czy dobrze robimy i czy nie należy ich we wszystko wtajemniczyć - Alina wpatrywała się zamyślona w zdjęcie, które wywołało tyle zamieszania... Krystyna wzięła je do ręki i wnikliwie przyglądała się wysokiemu, przystojnemu mężczyźnie ze zdjęcia, który wyglądał jakby na kogoś czekał, a Tomasz, który stał obok, był tylko zbędnym dodatkiem...
Alina posprzątała filiżanki i wyniosła je do kuchni... - Popatrz! -Krystyna trąciła Wigę - Czy ten facet nie przypomina ci kogoś? Wiga spojrzała na  fotografię
i z wrażenia oparła się o komodę... Qumcia , ciekawa jak zwykle, zajrzała jej przez ramię  i także zdumiała się niepomiernie - Przecież ten facet podobny do Aliny jak rodzony.... - tu urwała i nakryła dłonią usta, jakby bojąc się dokończyć myśl...     Alina właśnie wróciła z kuchni i wyjęła jej zdjęcie z ręki - Co mamę tak zdenerwowało? Wydawało mi się, że poznała tego pana Zygmunta. Czyżby to był jej dawny narzeczony? Czy to ją tak poruszyło? - Alina nie zwróciła uwagi na dziwne zmieszanie dziewczyn i nadal wpatrywała się w zdjęcie....
Pani Celina wyprawiła Józia na komendę, przykręciła kurki gazu, aby obiad wolno się gotował i cały czas rozmyślając o fotografii, która tak wstrząsnęła Hanią, wzięła okulary i tak uzbrojona udała się do jej mieszkania, aby samej zbadać zdjęcie...  Zamykając drzwi do swego mieszkania, usłyszała jakiś szmer, chciała odwrócić głowę, ale nie zdążyła, bowiem spowiła ją ciemność...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-03-07 13:23:42)

Offline

 

#155 2008-03-07 21:21:26

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Krystyna i Wiga przesyłały Qumci najrozmaitrze niewerbalne sygnały, przy czym ich przedziwna mimika, objawiająca się dramatycznym wykrzywianiem twarzy, jednoznacznie wskazywała na konieczność zachowania maksymalnej powściągliwości, w ujawnianiu ich najnowszych, rewolucyjnych spostrzeżeń.
Rozłożona w wygodnym fotelu Ala, nieustająco, z dziką zachłannością w spojrzeniu, wlepiała oczy w fotkę. Mając w głowie coraz większych rozmiarów czarną dziurę, nie była wstanie wysnuć absolutnie żadnych, umiarkowanie logicznych wniosków. Prezentująca silne emocje Qumcia, czuła się zobligowana, aby wspomóc koleżankę w jej zastoju umysłowym, tak więc musiał nadejść ten moment kiedy to definitywnie pękła -Czyś ty kobieto oślepła...?!-wypaliła pełna wybujałego temperamentu. Alina oderwała tępy wzrok od zdjęcia... Wiga łypnęła na Qumcię złym okiem. Krystyna nie kryła dezaprobaty -Natychmiast zaprzestań trzaskania dziobem! -zapiała nieżyczliwie. Chcąc nieco spacyfikować nieposkromioną Qumcię, zaczęla się z nią szamotać, usilnie próbując zakneblowac jej usta.
Qumcia broniła się jak lwica -Przestań się ciskać! -obruszyła się potwornie -Alina oślepła, a więc to my musimy ją uświadomić, że ten facio na zdjęciu to na bank jej tatuś! Co widac gołym, nieuzbrojonym okiem! -wyrzuciła z siebie gniewnie...
Alinę omal nie zatchnęło... Gromki głosik Qumci wyrwał ją z letargu, niejako rozjaśniając szare komórki... Ponownie, teraz już znacznie bardziej trzeźwo, łypneła na fotkę -Choleraaa!!! Potrzebuję więcej powietrza.... - wykrztusiła złowieszczo i jak porażona wystrzeliła z mieszkania. Po chwili, z korytarza, dobiegł do dziewczyn jej głos, przypominający grzmot artylerii przeciwlotniczej....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-03-07 23:16:33)

Offline

 

#156 2008-03-12 23:47:18

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Przerażone dziewczyny, oczekując przynajmniej  kataklizmu, jak dzika horda wybiegły na korytarz...Obrazek jaki zastały, w niczym jednak go nie przypominał...Alina bowiem siedziała na ostatnim stopniu schodów przechodzących w podest, trzymając się za biodro i wydając z siebie gardłowe wrzaski, patrzyła na nie z wielkim wyrzutem w oczach... - Pomóżcie, co tak stoicie jak mumie! Na pewno wszystkie kości mam połamane. Dziewczyny chwilowo stały zdezorientowane, nie rozumiejąc o czym ona mówi... Co ci się stało? - wyjąkała Qumcia. -Nie widzicie, że spadłam ze schodów?- jej wyrzut osiągnął apogeum. - Czy ty nie miałaś nic do roboty, żeby tak się potłuc? -Krystyna gderając podawała rękę Alinie i próbowała przywrócić jej pionową postawę. Wspólnymi siłami, bo Wiga z Qumcią włączyły się do pomocy, jakoś im się to udało. - Eeee... Nie jest tak źle - Wiga oglądała Alinę ze wszystkich stron. - Skończy się na paru siniakach...Podtrzymując ją delikatnie, wprowadziły na górny podest i zmierzały do mieszkania, kiedy drzwi sąsiadki otwarły się gwałtownie i "Czarny" roztrącając gromadkę, rzucił się do szaleńczej ucieczki, zbiegając po schodach jak strzała. Na szczęście tym razem  nie zostały poturbowane, tylko strach chwycił je za gardła... - Matko kochana, czy on się dwoi, bo ciągle jest tu obecny - Wiga swoim zwyczajem trzymała się za serce...
Wtem w otwartych drzwiach pojawiła się marchewkowa głowa Pani Celiny, a potem cała jej postać , która lekko chwiejąc się na nogach wyszła na zewnątrz...
- Ogłuszył mnie drań, kiedy wychodziłam, a potem wciągnął do mieszkania - poprawiła potargane włosy. -Na szczęście zaraz się ocknęłam i udając nieprzytomną, obserwowałam jak plądruje mi mieszkanie, łachudra - Celina nie posiadała się z oburzenia. - Czegoś szukał, powywalał mi wszystkie szuflady, nie zdążył ruszyć tylko tej, w której chowam wszystkie dokumenty...   Spłoszył go ten wrzask na klatce i uciekł zbój niezdarny... Muszę zapytać o niego pana Józia, bo od początku wokół niego się plącze... - Celina zauważyła zbolałą minę Aliny i spojrzała wystraszona - Czy tobie też coś zrobił, moje dziecko?
Alinę wzruszyła jej troska, bo ostatnie wypadki, a szczególnie pobyt mamy w szpitalu , tajemniczy mężczyzna ze zdjęcia z dalekiej Brazylii i bolesny upadek ze schodów, poważnie naruszył jej system nerwowy. Zalała się łzami i rzuciła się w ramiona Celiny, która tuliła ją jak małą dziewczynkę...
Kiedy tak stały ( Qumcia , Wiga i Krystyna też już pociągały nosami), usłyszały jakieś głosy dochodzące z półpiętra. Już po chwili ujrzały dwóch panów w średnim wieku, którzy kłócąc się zajadle, wchodzili po schodach...Pierwszy szedł Przybylik, odwracając się i pukając w czoło, próbował przekonać do swoich racji naburmuszonego Miecugowa, który zachowując bezpieczny dystans...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-06-02 18:33:04)

Offline

 

#157 2008-03-14 19:07:02

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

....człapał ociężale. Wspinał się z mozołem, podtrzymując sie poręczy, zipiąc z nadmiaru wysiłku, a przy tym ustawicznie wydawał z siebie stłumione komunikaty, których adresatem był, niezmiennie obijający swe czoło Przybylik -Dlaczegóż eskalujesz Marku? Skończ z tąż eskalacją. Zredukuj horrendalne dąsy...
Przybylik wziął rozmach i świsnął się z największym dotychczas natężeniem energii -Upraszam twoją osobę o redukcje emanacji intelektualnej.
Napęczniały furią Miecugow złowrogo przymrużył oczy -Dlaczegóż się zacietrzewiasz? Pragnę wysunąć takąż supozycję, iż wystąpiło zwarcie ośrodków w twej korze mózgowej...
W tym oto miejscu wysoce osobliwa wymiana poglądów została przerwana, gdyż panowie spostrzegli pięć par wybałuszonych, wlepionych w nich oczu. Miecugow ujrzawszy znajome twarzyczki począł nerwicowo przytupywać nogami. Na widok Qumci wydał z siebie świszczący, charkotliwy dźwięk...
-O matko! Ale panu w płucach rzęzi! Musisz pan przestać dymić! -Qumcia na dzień dobry wyrwała się płomiennie z kolejną dobrą radą. -Zaiste... - odparł melancholijnie dyrektor i nie zamierzał wdawać się z nią w jakiekolwiek polemiki, zważywszy, że niezmiennie odczuwał przed nią pewien rodzaj lęku...
Nowakowa widząc przed sobą silną i wpływową reprezentację jej kultowego programu, rozwarła szeroko szczęki ze zdumienia. Skupiła wzrok na niepokojąco przystojnym Miecugowie. Wyzywająca czerwień jego koszuli przyprawiła ją o palpitacje serca. Cała się zaogniła -No, no, no! Cóż to za przystojniaczek! Ojojoj, a na żywca jeszcze przystojniejszy! Od zawsze nieprzytomnie się w panu kochałam! - wypaliła z rozmarzeniem, uzewnętrzniając swe głębokie wewnętrzne przeżycia. Miecugow strzelił buraka i wyszczerzył uzębienie -Ależ jam niegodzien niewieścich zalotów! -rzekł z niemałą dozą kokieterii. Przybylik był bliski zagotowania -Ależ Grzegorzu, tyś godzien, wszakże onegdaj nosiłeś przydomek fircyka w zalotach - odparł i wydał z siebie szatański chichot. Na szlachetnym obliczu dyrektora uwidocznił się kwaśny grymas -Czemuż warcholisz, a zarazem opowiadasz facecje? Generujesz rozziew asocjacyjny. Jakżesz to tak Marku? Toż to ze wszech miar niedorzeczne... - powiedział płonąc oburzeniem. Celina niemalże konała z zachwytu, nad jego nietuzinkowymi przymiotami intelektu.
Krystyna straciła cierpliwość -A panowie właściwie do kogo? Co panowie tutaj robią? - zapytała surowo.  Panowie byli ewidentnie zakłopotani -Ależ wszelakie odpowiedzi na takież tendencyjno- dysfunkcyjne pytania, są w fazie przygotowań...- odparł zmieszany dyrektor, nerwowo przygryzając zębami wargi, po czym definitywnie unieruchomił szczękę, świadomie przekazując ster Przybylikowi -Nasze osoby przybyły w kwestii formalnej, w poszukiwaniu konsolidacji z niejakim Józefem Chudym, albowiem mamy doń intratny interes- uściślił.
Dziewczyny porozumiawszy się wzrokiem, wiedziały, że muszą czym prędzej panów spławić, zanim Nowakowa zacznie cokolwiek sypać. Wiga zadziałała przytomnie -Nie, nie , nie... yyyyy... Józef nieobecny jest! Proszę przyjść w przyszłym tygodniu - powiedziała z determinacją, lekko zduszonym głosem, szczerząc przy tym zęby w imitacji uśmiechu (świadoma, że gra na zwłokę to w zaistniałej sytuacji jedyne, umiarkowanie racjonalne rozwiązanie). W tym czasie Krystynie udało się skutecznie spacyfikować ochoczo wyrywającą się do odpowiedzi Celine ( niezwykle wprawnie kneblując jej usta).
Dostojni panowie zgodnie uznali, że nic tu po nich, szarmancko ukłonili się przed damami i ze znaną sobie gracją udali się w drogę powrotną...
-Uff! - Wiga, Qumcia, Krystyna i Alina odetchnęły z niewymowną ulgą....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-03-14 23:37:40)

Offline

 

#158 2008-03-28 19:15:56

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

-Co też paniusia robi ? Chce mnie udusić, czy co? -Nowakowej dopiero teraz, kiedy panowie zniknęli, udało się wyswobodzić z żelaznego chwytu Krystyny....  - O co się paniusi rozchodzi, czy ja miałabym coś wypaplać? - Celina kipiała złością - Nie zdążyłam się zapytać redaktorów, czemu u mnie szukali pana Józia i jaki mieli do niego interes - czerwona na twarzy łapała oddech...- A tak, czekaj tatka latka, kto wie, kiedy ich zobaczymy - popatrzyła wściekła na dziewczyny i obrażona poszła do siebie, trzasnąwszy przy tym demonstracyjnie drzwiami.... Spojrzały po sobie spłoszone, bo rzeczywiście, trzymanie Celiny na dystans mijało się z celem. Pomijając jej wścibstwo (zawsze w imię wyższych celów i niesprecyzowanej misji), bezbłędnie wyciągała wnioski, kojarzyła fakty i mogła być bardzo przydatna, zwłaszcza, że ostatnie wypadki toczyły się wokół niej i Józia... Wróciły już do mieszkania i próbowały teraz razem analizować sytuację...
- Swoją drogą, Celina ma rację - Qumcia już poważnie włączyła się do gry. - Zakładając, że to panowie znaleźli  kopertę Tomka, którą następnie zgubili w parku i znali adres Józia, dlaczego przyszli właśnie tutaj, a nie do drugiej klatki? Może znaleźli jakieś zapiski na biurku Tomasza, bo lubi rozsiewać rozmaite karteluszki i coś skojarzywszy, zaszli do nas - Qumcia rozważała tę hipotezę.... - Park! - Alina puknęła się w czoło - Zupełnie zapomniałyśmy, że Aga z Saską czekają na nas, o ile jeszcze czekają - spojrzała zdenerwowana na zegarek, który pokazywał dwunastą trzydzieści....
Celina, której złość szybko minęła, przypomniała sobie, że zamierzała zbadać zdjęcie, które tak wstrząsnęło Hanią. Wygasiła kuchenkę ,chociaż obiad był jeszcze niegotowy  i poszła do mieszkania Aliny z postanowieniem dogłębnego zajęcia się minionymi wypadkami, bo niejasności , nawet jak dla niej , namnożyło się zbyt wiele. Przeczuwała, że Józio prędko nie wróci, dlatego dysponując czasem, postanowiła przycisnąć dziewczyny, które, jak zauważyła, próbowały coś przed nią ukrywać...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-06-02 18:34:34)

Offline

 

#159 2008-04-03 20:35:56

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Nowakowa załogę w pełnym składzie zastała na korytarzu, lecz nie zdążyła nawet otworzyc ust, gdyż dziewczyny wystrzeliły jak z katapulty i pognały w stronę schodów, z nadzieją zastania Agi i Saski w umówionym miejscu. Im bliżej parteru się znajdowały, tym wyraźniej ich narząd słuchu odbierał produkcje akustyczne, w wykonaniu dwóch, nadzwyczaj wpływowych osobistości, przy czym zdecydowanie dominował jedwabisty głos Miecugowa...
-Stop!- Wiga wydała lapidarny, acz czytelny komunikat, sygnalizując konieczność zatrzymania się na półpiętrze, skąd miały doskonały odbiór żywiołowo konwersujących panów. Ponadprzeciętnie bystra Krystyna, wiedziona instynktem śledczym, ponownie zastosowała swe wyrafinowane techniki operacyjne, natychmiast uruchamiając dyktafon.
Wszystkie tkwiły bezszelestnie na półpiętrze, nawet pełna wybujałego temperamentu Qumcia maksymalnie się wyciszyła...
Pobudzonemu emocjonalnie Miecugowowi w dalszym ciągu szwankował narząd oddechowy. Przybylik wyglądał na poirytowanego -Dostrzegam postępującą intensyfikację świszczącego oddychania, jakoby rzężenie motoru silnika - rzekł z pretensją.
Miecugow uzewnętrznił swoje wzburzenie -Dlaczegóż mnie degradujesz? Wszelako to twoja osoba generuje drganie fal powietrza. Toż to symptomatyczne Marku...
Przybylik nerwowo przebierał nogami -Pragnę dokonać naprędce egzegezę. Otóż twoja osoba reprezentuje anachroniczne wolnomyślicielstwo -mruknął z rozgoryczeniem.
-Dlaczegóż jątrzysz? Jednakowoż wdrażając logomachię? -zapytał zgorszony dyrektor.
Przybylik przeszedł do zasadniczej kwestii - Takoż, albowiem unikasz meritum. Wszakże czym prędzej winniśmy doprecyzować plan nielegalnego zlokalizowania, wtargnięcia oraz zrewidowania siedziby tegoż nieobecnego pana, adresata tejże niechlubnie zachachmęconej przez twoją osobę drogocennej koperty! -powiedział z determinacją.
-Zaprawdę powiadam ci, iż dokonamy tegoż pod osłoną nocy- odparł dyrektor. Oblicza obu panów rozjaśnił szelmowski uśmiech, a następnie pośpiesznie opuścili budynek...
Dziewczyny gwałtownie pobladły...

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-04-03 20:39:39)

Offline

 

#160 2008-04-03 23:56:47

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

-Matko jedyna, czy słyszałyście to samo co ja? - Wiga nie mogła z przejęcia tchu złapać. - Czyżby oni nie skojarzyli, że chodzi o to feralne mieszkanie Józia, gdzie był wybuch? - na policzki wystąpiły jej teraz krwiste rumieńce. - Czy wiecie czym grozi takie włamanie do opieczętowanego mieszkania? Józia ani śladu, nie wiadomo, czy coś załatwił na policji. A jeśli panowie wrócą jeszcze dzisiaj ?- podekscytowana kontynuowała wywód.  - Wtedy kryminał pewny - zakończyła konkluzją, po której zapadła śmiertelna cisza....
Nowakowa nie byłaby sobą, gdyby całe to zajście umknęło jej uwadze. Zdążyła podsłuchać najważniejszą część rozmowy obu panów i ciekawość jej sięgnęła zenitu... - Ha!- rzekła głośno - Ładnych rzeczy ja się dowiaduję. Panowie z telewizji chcą przeszukać mieszkanie pana Józia pod jego nieobecność, w poszukiwaniu jakiejś drogocennej koperty. A może to ta, o której wspominał Pan Tomasz i która mu zaginęła ? (Nic przecież nie wiedziała o zamianie kopert i poznaniu treści jej miłosnego listu przez Józia i dziewczyny) Czy to się godzi osobom publicznym?- jej oburzenie było prawdziwe. - W takim razie proszę bardzo, pierwsza dzwonię na policję - tu demonstracyjnie odwróciła się i zaczęła wspinać się po schodach, zmierzając do mieszkania... -Nie! - krzyknęła Alina, która zdawała sobie sprawę, że nie rzuca ona słów na wiatr. - Policja w tym momencie jest ostatnią instytucją, do której należy się zwracać. Niech pani tego nie robi- spojrzała przymilnie. - Wszystko pani wyjaśnimy , chociaż nasze informacje mogą wnieść bardzo niewiele, bo same nic nie rozumiemy z tych wydarzeń. Tylko później, bo jesteśmy umówione...I chcąc jeszcze bardziej  ją udobruchać, podała jej klucze do mieszkania mówiąc - Jeśli ma pani chwilkę czasu, proszę posiedzieć trochę u nas, ponieważ umówiłam się z lekarzem mamy, że gdyby coś się zmieniło, będzie dzwonić na domowy numer, bo komórkę mam popsutą . Pani Celina już poczuła się potrzebna i doceniona. Zadowoliła się  niekompletnym wyjaśnieniem Aliny , odpuściła chwilowo sprawę z policją, przyjęła klucze  i udobruchana powiedziała - Leć , leć moje dziecko, o nic się nie martw, ja wszystkiego dopilnuję... Dziewczyny błyskawicznie opuściły budynek, a Celina  poszła do mieszkania Hani... W pokoju od razu rzuciło jej się w oczy zdjęcie, które narobiło tyle zamieszania...Sięgnęła do kieszeni fartuszka, wydobyła okulary i dopiero teraz lepiej przyjrzała się osobom, które były na nim uwiecznione...Skupiła się na tajemniczym Zygmuncie , który był znajomym Józia i zaraz zauważyła , że z pewnością już kiedyś go widziała... Ta pewność o tyle była uzasadniona, że pamięć do twarzy miała znakomitą i sama o sobie czasem myślała, iż gdyby zaszła taka potrzeba, na podstawie jej opisu, można by sporządzić czyjś portret pamięciowy ,nie odbiegający właściwie od oryginału... Jeszcze chwilę myślała intensywnie i przypomniała sobie, że widziała go kilka razy, jak kręcił się wokół bloku, wysiadywał w niewielkim, pobliskim parku, kiedy tam spacerowała. Miała wtedy wrażenie, jakby chciał ją o coś zapytać, tylko zabrakło mu śmiałości...To  wszystko działo się kilka miesięcy temu...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-04-13 15:20:45)

Offline

 

#161 2008-04-09 15:52:39

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Przytłoczone sytuacją dziewczyny, kompletnie rozbite wewnętrznie, kroczyły w stronę wyznaczonego miejsca w parku, ciężko powłócząc nogami. W Alinie kotłował się gniew -Cholera! No i znalazłyśmy się w matni... -skonstatowała z rozgoryczeniem.  - Najtragiczniejsze jest to, że same wmanewrowałyśmy się w akcje z tą diabelną kopertą. A swoją drogą to kompletne kuriozum, któż by się spodziewał, że Przybylik i Miecugow, tak szlachetne i wpływowe osobowości medialne, mają nature rasowych kryminalistów! -wydukała smętnym tonem Wiga. Krystyna usiłowała racjonalizować -Fakt. Szlachetni panowie pojechali po całości! Jednak logicznie rzecz ujmując, to my dzierżymy potężną broń, nie zapominajcie, że mamy na nich haka, w postaci demaskującego ich przestępcze zapędy zapisu na dyktafonie. Być może będziemy zmuszone zastosowac pewne techniki szantażu... -powiedziała posępnie.
W nienaturalnie długo milczącą Qumcie wstąpiła dzika energia -O Dżizys! Lalunie! Ależ wy ciężko myślicie. Coś wam ewidentnie szwankuje pod pokrywami, no i zniwu muszę za was myśleć. Cóż za masakryczna masakra! -stękała rozczarowana, demonstracyjnie tłukąc się w czoło.
Wszystkie spojrzały na nią ze zgrozą... Pełna inwencji Qumcia ciągnęla rozpoczęty wątek - No i co się tak lampicie, jak nie uwłaczając matrony kopnięte? Przecież to oczywista oczywistość, że wystarczy zastawić na te fujary odpowiednią pułapke i zablokokować wtargnięcie do tego opieczętowanego mieszkania. Musimy czym prędzej skombinować jakąś kontretną zasadzkę. Czaicie baze?... Dziewczyny zatkało... Pomysł wydawał się dramatycznie irracjonalny, toteż wszystkie zamierzały stanowczo oponować. Jednakże po dłuzszej chwili refleksji, jak i dogłębnej analizie, jako pierwsza złamała się Krystyna - Z przykrością i bólem stwierdzam, że w zaistniałej sytuacji no... chyba nie mamy innego wyjścia... Trzeba będzie skutecznie zablokować tych...tych...kryminalistów! - orzekła stalowym głosem, po czym rozejrzała się szeroko dookoła -Chyba dotarłysmy na miejsce. Agi i Saski ani śladu, nic dziwnego, że strciły cierpliwość i się zmyły. No cóż musimy się teraz skupić na nie cierpiącej zwłoki sprawie, a później im wszystko wyjaśnimy...
-No to w tył zwrot! Do roboty lalunie! Gazu! -potężnie huknęła zdeterminowana Qumcia....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-04-09 16:05:54)

Offline

 

#162 2008-04-13 17:43:24

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

-Aha! Znowu się zaczyna- mruknęła Wiga pod nosem, pełna najgorszych przeczuć, pomna wczorajszego dnia, który był najdziwniejszym dniem, jaki przeżyła w swoim życiu. -Hola, hola moje panie! - rzekła już całkiem głośno. - Jak zamierzacie to zrobić? Przecież panowie dziennikarze ani słowem nie wspomnieli, której to nocy chcą  dokonać tego "przestępczego czynu" - studziła rozpalone głowy.  - Ty wszystko tak racjonalizujesz - mruknęła  Qumcia.  - To będzie z pewnością dzisiejszej nocy , ja wam to mówię.To ich pojawienie się teraz, to zwykły rekonesans przed nocnym działaniem - zakończyła z mocą.
Właśnie wychodziły z alejki, kiedy Qumcia, która szła jako pierwsza, stanęła nagle i zaczęła wymachiwać rekami, dając jakieś znaki  dziewczynom, by następnie wycofać się i skryć za rozłożysty krzew ... Zdezorientowane, zrobiły to samo, kucając i depcząc sobie po nogach...
Alejka przechodziła w chodnik, którym to powoli szło dwóch mężczyzn...Jednym z nich był bez wątpienia Józio.  Drugi to jakiś młody mężczyzna, który słuchając rozgorączkowanego Józia przystanął zamyślony na wprost krzewu, zza którego na jego widok wydobył się przytłumiony jęk... - Ciiiiii - syknęła  Krystyna, uciszając tym samym Alinę z Qumcią, bo to one nie mogły powstrzymać się od wyrażenia swych emocji na widok towarzysza Józia. Ten ostatni zakończył swoją wypowiedź słowami - To pokrótce byłoby wszystko, co w tej sprawie wiem, panie komisarzu....Teraz obaj stali na wysokości krzewu, jakby dając dziewczynom możność oglądania siebie i słuchania tego co mówią... Młody mężczyzna, nazwany przez Józia komisarzem stał przez chwilę milcząc...
- Jasny gwint - zdołała wyszeptać tym razem Wiga. - Nie wiedziałam, że policjanci są tacy przystojni... - Jak młody bóg... - wystękała tylko Alina, spoglądając ze zdumieniem na Qumcię, która kucając, dokonywała iście szalonych wygibasów, próbując poprawiać makijaż i fryzurę , korzystając przy tym z całego arsenału kosmetyków, wydobytych z przepastnej torebki... Komisarz, który towarzyszył Józiowi, był wysokim chłopcem, bo na wprawne oko Krystyny, jego wiek to  góra 28 lat...Zgrabna, wysportowana sylwetka, przenikliwe, niebieskie oczy, okolone ciemnymi, gęstymi firankami rzęs, takież brwi, lekko uniesione , prosty, zgrabny nos, zdecydowany podbródek i naturalnie jasne, gęste włosy, zaczesane  do góry, upodabniały go do Jamesa Deana w "Buntowniku bez powodu"...
Komisarz ocknął się z zamyślenia i powiedział - Wie pan, do mieszkania może pan wrócić najwcześniej w poniedziałek. I tak ma pan szczęście, że dzisiaj zastał mnie na komendzie, bo wpadłem tam tylko na chwilę, żeby zabrać do domu materiały dotyczące właśnie tej sprawy... Z pozoru prosta, zaintrygowała mnie bardzo, dlatego postanowiłem posiedzieć nad nią w domu przez weekend. Dopóki mieszkam sam, to mogę sobie na to pozwolić - mrugnął porozumiewawczo. - To może pójdziemy już porozmawiać z paniami, bo długą ich listę pan mi wymienił. Trochę obawiam się, że mogę nie dać rady tylu kobietom - uśmiechnął się, odsłaniając oszałamiającą biel zębów i kierując się w stronę bloku Aliny...
Dziewczyny podekscytowane odczekały chwilę, aż zniknęli za rogiem... - To co my teraz zrobimy? Józio wszystko wypaplał pięknisiowi, dlatego trzeba ustalić jakiś plan - Krystyna gotowa już była do działania... - Wracamy do Aliny, bo on będzie tam na nas czekać - Qumcia zarumieniona obciągała i tak już obcisłą kurteczkę, wypinając piersi... - My nic na ten temat oficjalnie nie wiemy, zapomniałaś? - Krystyna była bezlitosna, bowiem zaniepokoiło ją jej nadmierne pobudzenie... - Ponadto komisarz także jest tu "po godzinach", dlatego możemy śmiało poczekać, aż mu się znudzi i pójdzie sobie do domu... - Matko, przecież u mnie w domu jest teraz Celina, kto wie co ona mu nagada! - zreflektowała się Alina. - Lepiej wracajmy natychmiast!
Jakby było mało tego wszystkiego (dziewczyny nadal stały za krzakiem), chodnikiem , prawie biegnąc, mignął im Tomasz, który ciągnął za rękę Kamilencję, będącą trochę z tyłu i próbującą dotrzymać mu kroku...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-04-15 16:16:09)

Offline

 

#163 2008-04-17 00:13:31

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Qumcia na ten widok wydobyła z siebie pięciooktawowy głos -Do jasnej ciasnej! Widzicie to co ja?!-tu wskazała palcem na oddalające się pośpieszne, znajome jednostki -Boski Tomasz!!!...I ta...flądra śliska, wszczepiona w jego szlachetną dłoń...! -powiedziała wstrząśnięta, po czym zrobiła kilka zamaszystych kroków, emitując przy tym odbijające się echem, skierowane w wiadomą stronę życzliwości -Bo se kulasy połamiesz fruzio jedna!!!- wrzasnęła strasznym głosem. Ogłuszone jej produkcjami dziewczyny toczyły tępym wzrokiem, za, już ledwo widocznymi sprintującymi postaciami. W Krystynie (standardowo) lęgła się seria podejrzeń -Konfabulanci ! -zawyrokowała wstępnie -Podróż sluzbowa...? Jasne! Tanie farmazony usiłowali nam wcisnąć, a tu proszę... - prychnęła napuszona. Wiga ustawicznie racjonalizowała - Ee, ta wasza rozwichrzona wyobraźnia... Zgodnie z moją antycypacją, ze względu na uwarunkowania pogodowe, zwyczajnie odwołano lot. Wyluzujcie...  -Oho! Tak w woli ścisłości, to od wczoraj pogoda jest kapitalna. No i co oznacza ten ich sprint i jakże romantycznie splecione dłonie?- wydukała z przekąsem Alina.
Qumcia przejęla się niebotycznie, zaczęła odczuwać potężny dyskomfort , spowodowany niemoznością czynnego oddziaływania na rzeczywistość -No nie! co my tu jeszcze robimy?! Wystarczy wyśledzić co też konfabulanci kombinują. Włączcie dopalacze lalunie. Cała naprzód! - zagrzmiała z naciskiem. Wszystkie odczuły tę samą, niepohamowaną wewnętrzną potrzebę zaspokojenia ciekawości, wobec tago sprawę bóstwa o wizerunku James'a Deana odstawiły na boczny tor i nadzwyczaj zdodnie, tudzież bezrefleksyjnie przystąpiły do gonitwy... Co zresztą wymagało niezłego samozaparcia, bowiem wystartowały w pełnym umundurowaniu, którego to istotny element składowy stanowiły pokaźne szpilki, toteż nie obyło się bez ryzykownego wykoślawiania kończyn dolnych...Mało tego, biegnąc, rytmicznie potrząsały nader kuszącymi...kobiecymi atrybutami... co z kolei wzbudziło niemałe poruszenie wśród męskiej części przechodniów. Faceci swój zachwyt widokiem ponętnie galopujących niewiast, wyrażali donośnymi gwizdami. Niektórzy sięgali nawet po podręczny sprzęt fotograficzny, strzelając seksownym damom fotki (!)... A to siłą rzeczy wymogło na dziewczynach konieczność maksymalnego skupienia uwagi na aspekcie fryzjersko-makijazowym i co za tym idzie, zaniżenie poziomu prędkości...
Karkołomny maraton ukończyły na rogu ulicy, gdzie całkim niepostrzeżenie się znalazły. Styrane, z trudem łapały oddech, brzmieniem przypominając wypuszczające pare lokomotywy. Sokole oko Krystyny natychmiastowo przyuważyło ich ruchomy cel, w osobach Tomasza I Kamili, znajdujących się aktualnie w znikomej odległości, ulokowanych przy drzwiach wejściowych do jeddej z kamienic. Po przeciwnej stronie tejże kamienicy, dało się dostrzec przyczajoną, zastygłą w półprzysiadzie, opartą o fasadę przeciwległego budynku, charakterystyczną czarną postać, notabene całkiem znajomo wygłądającą...Czarny wręcz maniakalnie wlepiał oczy w redaktora i jego towarzyszke....

Offline

 

#164 2008-04-17 20:46:13

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Alina pierwsza przyczaiła się za dużym słupem ogłoszeniowym, znajdującym się w pobliżu owej kamienicy, dając znaki dziewczynom, aby czym prędzej uczyniły to samo... - Czy ten "Czarny" szaleju się najadł, czy co? Przecież widać go jak na dłoni, a jemu wydaje się, że skrada się niczym słynny"szpieg z krainy deszczowców" - Wiga była ewidentnie zniesmaczona. - To jakiś amator w tym fachu . Może jeszcze nie doszedł do siebie po wczorajszej libacji, zaprawionej podejrzanymi środkami, bo Józio był urżnięty przecież w "trupa" i odstawia tu, nomen omen, "czarny charakter", niedojda przebrzydły - dodała pogardliwie , zamierzając  użyć bardziej obraźliwych epitetów, bo doznała przez niego kolejnej palpitacji serca... Krystyna, gestem nakazującym milczenie, przerwała jej gderanie , włączyła dyktafon i skierowała go w stronę stojącej nieopodal, tyłem do dziewczyn,  pary, która to prowadziła osobliwy dialog - Ja to ci wyjmę, bo  nie dasz rady - To był Tomasz... - Sama to zrobię, tylko musisz potrzymać mi to - Kamilencja wciskała mu coś do ręki, odchylając lekko głowę do tyłu... - Pozwól jednak, że Ci pomogę - Tomek wykonując delikatne ruchy ręką, manipulował przy jej twarzy, stojąc niebezpiecznie blisko i opierając się nieomal o jej kształtną pierś, aż przyparł ją do muru....Dziewczyny jak zahipnotyzowane wpatrywały się w ten obrazek, nie zauważając zupełnie reakcji Qumci, która czerwieniejąc na twarzy, próbowała łapać oddech.... Pierwsza opamiętała się Krystyna i wprawnym ruchem , żelaznym uściskiem, uniemożliwiła jej dekonspirację, bo już tylko sekundy brakowało, aby Qumcia eksplodowała.... Tomaszowi tym czasem udało się wyjąć paproch, który wpadł Kamilencji do oka. Upewniwszy się, że nic poważnego się nie stało, ponownie pociągnął ją za rekę - Lepiej się pośpieszmy. Muszę to natychmiast sprawdzić, bo to jedyna hipoteza jaka nasunęła mi się w sprawie  zamiany tej nieszczęsnej przesyłki. Mam nadzieję, że zastaniemy w domu tę starszą panią - oddalił się galopem, niezmiennie pociągając za sobą Kamilencję i kierując się już ewidentnie do bloku Aliny....Za nimi jak czarna pantera wystrzeliła postać "Czarnego"...
Pppuuśśćć! - zdołała wycharczeć Qumcia i  wyrwała  się z uścisku Krystyny... - Spoko, co innego mamy teraz na głowie - rzekła ugodowo, wprawiając tym w osłupienie dziewczyny i poprawiając włosy charakterystycznym ruchem gwiazdy filmowej, dodała - Musimy wracać do Aliny. I jeszcze jedno. O diamentach komisarz nie ma prawa się od nas dowiedzieć. Niech sam na to wpadnie, jeśli potrafi . Pozwolimy mu się wykazać - zakończyła z szatańskim błyskiem w oku, pospiesznie kierując się za znikającą parą... - Oho ! Coś się święci! - rzekła filozoficznie Wiga -  Zmiana frontu. Wiadomo, przystojny komisarz - dodała, mrugając do dziewczyn. - Ciekawe, jak się nazywa? - wyrwało się Alinie. - Czekaj! - zawołała jeszcze za Qumcią - A co z zasadzką!  Tego Qumcia już nie słyszała, bowiem niemal sprintem , cudem nie łamiąc przy tym nóg, zdołała już dobiec do drzwi wejściowych bloku Aliny...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-04-18 13:59:28)

Offline

 

#165 2008-04-22 00:22:47

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Jednak przypomniawszy sobie o pewnych karygodnych zaniechaniach cofnęła się o kilkanaście metrów. Tomasz i Kamila oraz wściekle pomykająca ''czarna pantera'' za nimi, zdążyli już wparować do budynku...
Dziewczyny robiły co w ich mocy, aby nadrobić dystans do, znajdującej się na pozycji liderki Qumci. Śmigały z dzikim napędem, przypominając Marion Jones u szczytu formy, narażając się tym samym na trwałe kalectwo, a przy tym mimowolnie wsłuchiwały się w instruktaż merytoryczny Krystyny -Przypominam o konieczności maksymalnej powściągliwości. Żadnego trzaskania dziobami! Żadnych szczegółowych danych! Żadnych ckliwych zwierzeń! Zrozumiano?! -wykrztusiła twardo i pouczająco (jadąc na jednym wdechu)... Lotem błyskawicy dogoniły Qumcie, która usadowiona za wierzbą płaczącą, nieopodal bloku, tknięta przezornością, nanosiła na rzęsy trzecią warstwę ekstremalnie podkręcającego tuszu...Po chwili przed drzwiami frontowymi budynku objawił się Chudy, z obłędnym funkcjonariuszem u boku. -O mamma! Ale ciacho! -zawyła Alina, gdyż tenże widok napełnił jej duszę czystą rozkoszą. -No i na co jeszcze czekacie primadonny jedne? Ruszcie szanowne cztery litery! Nie dajmy panu czekać... - zagrzała do boju, skrajnie zniecierpliwiona Wiga, nie przestając modelować wystrzałowej fryzurki... Kobiety zwarły usłużnie szeregi i ruszyły...
-Noo! Baby! Nareszcie! -ekspresyjnie wyraził swą radość Józio... Obfita w kuszących kształtach Qumcia tradycyjnie wybiła się na pozycję liderki i zbliżywszy się do pięknego nieznajomego grzecznie się przedstawiła, z rozmachem wyciągając doń swą dłoń, imitując przy tym ruchy rasowej kocicy...Dziewczyny z podobnym rozmachem wykonały ten sam manewr...Komisarz z dystyngowaną elegancją dziabnął ustkami w cztery jedwabiste dłonie, rozbudzając tym samym w dziewczętach nieokiełznane żywioły... -Nazywam się Bond. Wiesiek Bond -orzekł, posługując się modulowanym barytonem, rozchylając wargi w szelmowskim półuśmieszku. -O w morde!- wypsnęło się pomiałkującej cienko Alinie. Bond zaprezentował znak przynależności zawodowej -Komenda Główna Policji. Wydział śledczy-uściślił. Krystynę przeszył znienacka dreszcz rozkoszy... Boski Wiesiek skrzyżował mocarne ramiona i kontynuował - Prowadzę sprawę pana Józefa i w związu z tym chcę panie wykorzystać...to znaczy...chcę wykorzystać swój organ...eee...znaczy...muszę sporządzić protokół na podstawie zeznań. Ma się rozumieć... -orzekł nieco zmieszany. -Ściśle rzecz ujmując, to my nie posiadamy rozległej wiedzy w tym zakresie -powiedziała wymijająco Krystyna, z nadzwyczajną dyskrecją puszczając dziewczynom oczko. Na obliczu Qumci uwidocznił się grymas -Ależ nie, nie, nie, nie, nie...Zapraszamy na góre panie Bond! Słuzymy pomocą i oczywiście, że nie mamy nic przeciwko wykorzystywaniu przez pański organ... -rzekła stanowczo, wachlując solidnie zaprawionymi, ekstremalnie podkręconymi rzęsami....

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
okulista busko - zdrój przeclaw.szamba-z-certyfikatem.pl Rusinowo campingi płyty HDPE