Tomasz Sianecki-nasz Wielki Moderator

Forum fanów red. Tomasza Sianeckiego

Ogłoszenie

Użytkowniku przeczytaj Regulamin zanim zaczniesz korzystać z forum!!! :-)

#136 2008-01-31 12:40:40

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Pani Hania głosem nie znoszącym sprzeciwu i niesubordynacji, zażądała zachowania spokoju oraz ładu podczas tego specyficznego zebrania. Znana ze swych zdolności organizacyjnych, wyznaczyła każdemu miejsce spoczynku. Bezwarunkowo trzymając się przy tym względów bezpieczeństwa, toteż Qumcie ulokowała w bezpiecznej odległości od
Józia i Celiny, przy czym nieszczęśnika Józia wystawiła niemalże na balkon, chroniąc tym samym nazdrza zgromadzonych... -Może herbatki ? -zaoferowała. Wszyscy jednogłośnie z oferty skorzystali. Pani Hania wykazała sie dostateczną siłą oddziaływania, wobec tego nikt nie odwazył się ruszyć  z miejsca.
Celina regularnie skrzyła ku Qumci zabójczym spojrzeniem, a ulokowane obok siebie dziewczęta trwały w zadumie, zaciekle rozważając, jak tez wybrnąc z tej niewygodnej sytuacji? Jak skutecznie spławić nadmiar towarzystwa, zachowując przy tym w najgłębszej tajemnicy zawartość (aktualnie niebywale wartościowej) torby? ... Zważywszy na  przeszywający wzrok Józia, miały przed sobą nie lada wyzwanie... Kolejną palącą kwestią była niewątpliwie, budząca emocje koperta... Wszystkie odczuwały tę samą, niepohamowaną, wewnętrzną potrzebę, dorwania się do jej enigmatycznej zawartosci...
Wtem, ze swego siedziska energicznie zerwała się nieposkromiona Qumcia -Najmilsi! Musimy  natychmiastowo ubarwić sobie to mordercze, nocne posiedzenie! Polece po jakies napoje wspomagające, do całodobowego na rogu -przedstawiła swą ofertę, dyskretnie puszczając do dziewczyn oczko...  Alina i Wiga momentalnie załapały motyw, posyłając jej spojrzenie pełne aprobaty. Kreatywna Qumcia bowiem, wpadła na, jakże genialny w swej prostocie pomysł! Wszak ululany Józio wyśpiewa im wszystko jak skowronek, nie wspominając juz  o elemencie unieszkodliwienia jego kościstej, nadmiernie bysyrej adoratorki...
Józio słysząc ofertę Qumci, niemal spadł z krzesła, reflektując nader żywiołowo -Dobrze prawisz mordosz ty moja! Musimy se zatankować! -wypalił, trzęsąc się cały z ekscytacji, posyłając Qumci gorące całuski...
Qumcia wystrzeliła jak z procy, błyskawicznie dokonała zamierzonego zakupu, po czym udała się w droge powrotną. Mniej więcej w połowie trasy skostniała.....
Jej pięknym oczom objawiła się nadciągająca z naprzeciwka Kamila, a u jej boku kroczył ( o zgrozo!) redaktor Sianecki...(!) Obydwoje, ze względu na sprzyjające warunki atmosferyczne, jak i nekającą ich bezsenność, zafundowali sobie mały spacerek...
Qumcia doznała paraliżu...... W wyniku czego, wypełniona szlachetnym trunkiem butelka, opatrzona nie mniej szlachetną nazwą ''Torreador'', huknęła o ziemię, jej zawartość  przyozdobiła sparalizowaną niewiastę, rozpryskując na całej jej powierzchni czerwoniste plamy, tworząc wokół wyrazistą kałużę.... W rękach natomiast nadal czule ściskała pozostałe trzy butelki...
Kamila i Tomasz poruszeni hukiem, natychmiast do niej podbiegli. Tomek widząc bogaty asortyment Qumci, strzelił ironiczny uśmiech - Odlatuje pani na Filipiny...? -zapytał dowcipnie.
Qumcia zbaraniała do tego stopnia, że nie wiedziała już, czy najpierw wydłubać Kamili oczy, czy też może odpowiedziec coś Tomaszowi. Niepokojąco zsiniała na twarzy, doznała histerycznego, nerwicowego ataku śmiechu - Jaa...zasadniczo...niosę tutaj proszę Pana kompot wiśniowy, receptury mojej babuni Adelajdy....aczkolwiek proszę Pana, jedna z butelek uległa rozbryzganiu.... -wyjęczała, skręcając się wpół. -Doprawdy...? -odparł Tomasz, nie mogąc powstrzymać uroczego rechotu.
Qumcia świadoma totalnej kompromitacji, zdązyła jeszcze równie dyskretnie, co boleśnie dźgnąć Kamile obcasem w kostke, po czym oddaliła sie pospiesznie....
W ogromie swej goryczy, zaczeła śmiało pociągać zawartość jednej z flaszek, aż...wlała w siebie całą zawartość, wytrawnego ''Mózgotrzepa''.....
Odczuwając ogromną emocjonalną pustkę, wlokła smętnie nogami po schodach -Do jasnej ciasnej! Dla...dla...dla...szego go zawłaszczyłaś, nie...nie...nie...moralna jaszczurzyco... no dlaszego...? Jeszcze cię kwoko o...o...o...bezwładnie! Zo....zo...zo...baczysz...! -majaczyła, zataczając się to w prawo, to w lewo.......

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-01-31 16:32:11)

Offline

 

#137 2008-01-31 21:48:08

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Kamilencja, wyjątkowo, mając przewagę, bo Tomasz był u jej boku, nie obraziła się na Qumcię. Zauważyła, że jest ona w stanie silnego wzburzenia, a ta "bateria" win, niczym z kosza pewnego posła, wzbudziła jej szczery niepokój.- "Jakże nisko biedactwo upadła , zazdrość rzuciła jej się na mózg". Kierowana troską, postanowiła sprawdzić, gdzie Qumcia podąża i z kim zamierza się raczyć tym osobliwym trunkiem... Poprosiła Tomasza, aby jej towarzyszył, ponieważ spacer pustymi, osiedlowymi uliczkami, o tak późnej porze, wydał jej sie szalenie niebezpieczny....
Qumcia mozolnie wgramoliła się pod drzwi Aliny, ale tutaj jej organizm, po takim strasznym wysiłku i spożyciu całej zawartości butelki, odmówił  posłuszeństwa i bezwładnie zwaliła się na wycieraczkę, a z kieszeni żakietu wysunęła się koperta, którą wcześniej przechwyciła, kiedy Alina z wrażenia upuściła ją na schodach...
Tymczasem w mieszkaniu wszyscy pili herbatę w milczeniu, spoglądając na siebie podejrzliwie i oczekując powrotu Qumci, bowiem liczono na to, że alkohol rozwiąże języki i przełamie lody. Nikt nie miał pojęcia, jakiego zakupu dokonała...Pierwsza nie wytrzymała pani Celina - Długo tej histerycznej paniusi nie widać. -To mówiąc spojrzała przy tym z troską na Józia - Może my z panem Józiem udamy się na spoczynek, bo przecież musi się jeszcze odświeżyć i zjeść  kolację po tak męczącym dlań dniu - Tu spojrzała wkoło, aby nikt nie miał żadnych wątpliwości, co do miejsca noclegu Józia...
Kamilencja z panem Tomaszem, już po chwili wyśledzili Qumcię i chociaż  z oddali, byli świadkami jej spożywania... Widząc , w jakiej jest desperacji i jak szybko opuszczają ją siły, asekurowali ją aż do drzwi mieszkania Aliny.... Po jej upadku Tomasz natychmiast pochylił się, chcąc jej pomóc i ze zdziwieniem zauważył znajomą kopertę, opatrzoną charakterystyczną obwódką, dlatego nie miał wątpliwości, że to jego własność, a właściwie własność pewnego rodaka z Brazylii, który poprosił go o dostarczenie jej , dawnemu znajomemu... Chwilowo dał spokój Qumci i skupił się na odczytaniu adresu, który widniał na niej i był to adres tej ulicy i tego bloku, tylko numer mieszkania się nie zgadzał... -Skąd się to tutaj wzięło? Zupełnie o niej zapomniałem, chyba wypadła mi gdzieś w telewizji, ale na pewno tutaj nigdy nie byłem... - spojrzał zdumiony na Kamilencję, która nie mniej zdumiona, zastanawiała się, jak koperta znalazła się w posiadaniu Qumci...
Alina nerwowo chodziła po pokoju, bo przedłużająca się nieobecność Qumci budziła jej niepokój, a nawet strach o nią, dlatego, kiedy usłyszała podejrzane hałasy, dobiegające z klatki schodowej, pobiegła i otworzyła drzwi, a oczom jej i pozostałym zgromadzonym, którzy podążyli za nią, ukazał się niezwykły widok....

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-02-01 22:57:17)

Offline

 

#138 2008-02-02 14:39:41

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Alina i Wiga, nie miały pojęcia, co też wstrząsnęło nimi bardziej... sama obecność Tomasza, w tym jakże nietypowym miejscu, o równie nietypowej porze, czy może Kamila u jego boku... Pomijając juz kwestię poległej na wycieraczce Qumci. - Ta biedaczyna zalała się w trupa -Kamila jako pierwsza przerwała nieznośne milczenie, wskazując palcem na ową poległą. Następnie przedstawiła zgromadzonym ogólnikowy zarys wydarzeń, rozpoczynając relację od nieszczęśliwie stłuczonego, wytrawnego ''Torreadora''. Dziewczyny trwały w otumanieniu, patrząc na przemiennie na nią i Tomka, tępym oraz pytającym wzrokiem...
Nadszedł wreszcie ten czas, kiedy to cierpliwośc Józia definitywnie oraz kategorycznie dobiegła końca. Bezceremonialnie przelazł nad uwaloną niewiastą i dopadł jednego z doniesionych przez nia szlachetnych trunków. Trząsł się przy tym nieprzeciętnie, oblizując niehigienicznie wargi, a podczas zaspokajania pragnienia wydawał z siebie donośne jęki rozkoszy...
Następnie do akcji bezpardonowo wkroczyła Nowakowa, zauważywszy, że ma przyjemność z panem z telewizora, nie mogła nie przedstawic mu swych wyrazistych poglądów. Kwestie polityczne rozbudzały w kobiecinie dziką bestię...
Wprawnym ruchem poprawiła fryzurę, po czym przystąpiła do ataku -Drogi panie redaktorze! Wiesz pan co, od dwóch lat do was dzwonię, dzwonię i dodzwonić za cholere się nie mogę! Chciałam ustosunkować się do aspektu drobiarskiego. Otóż ptactwu mówię stanowcze NIE! Jako wyzyskiwana emerytka, jak i istotny element społeczeństwa obywatelskiego, wyrażam stanowczy, obywatelski sprzeciw rozprzestrzenianiu się ptasiej zarazy! Kaczęta rozgrabiły majątek narodowy Najjaśniejszej Rzeczpospolitej! Jak bym ich tak panie wzięła, to bym ich z tych piórek wykastrowała! Złodziejskie nasienie! Zapluta ferajna! Pieruny siarczyste!..... -grzmiała z zaciśniętymi pięściami, z coraz większym natężeniem agresji, brzmiąc przy tym coraz piskliwiej. Przytłoczony Tomasz, przysłuchiwał się owym zywiołowym utyskiwaniom, z podziwu godną cierpliwością. Trwając w głębokim milczeniu, kurtuazyjnie przytakiwał.
W pewnym momencie Nowakowa pchnięta impulsem, otworzyła drzwi swego mieszkania i wręcz wepchnęła skołowanego Tomka do środka. Nie mogła nie wykorzystać obecności pana redaktora i nie przedstawić mu naocznych dowodów nieludzkiego wyzysku. Na stół wysypała całą zawartość szuflady z korespondencją oraz najrozmaitrzymi papierami, po czym rozpoczęła prezentację haniebnie wysokich rachunków, wyciągów i wszelakiej dokumentacji. Tomasz nieuważnie połozył na stół znalezioną przed momentem kopertę, a następnie rozpoczął przymusowy ogląd stosu makulatury....
Tymczasem dziewczyny, wykorzystując chwilową jego nieobecność, dorwały gwałtownie Kamilę, z zamiarem poruszenia nie cierpiącej zwłoki kwestii -Co robiliście razem? - zapytała bez ogródek Alina. -O tej porze...? -dorzuciła surowo Wiga.
Kamila uśmiechnęła się szeroko -Po prostu...chyba się zaprzyjaźniliśmy... - dziewczyny zgodnie poczuły  charakterystyczne ukłucie w dołku. -Wiesz, dawno szczerze nie rozmawiałyśmy. Zbyt dawno... -stwierdziła Alina. -Koniecznie musimy spotkac się w pełnym składzie. Jutro w południe jesteśmy umówione z Krystyną, Agą i Saską w pobliskim parku. Dołącz do nas. Wtajemniczymy cię w kilka wielce interesujących spraw -zaproponowała Wiga. Kamila niezwykle chętnie przystała na propozycję.
Kiedy donośne wywody, egzaltowanej starszej pani ostatecznie dobiegły końca i puściła Tomasza wolno, on, z powodu  skrajnego wycieńczenia, jak i przesytu danych, zgarnął nieopatrznie ze stołu jedną z należących do niej kopert, umieszczając ją w kieszeni kurtki. Natomiast jego własność zaginęła w stercie makulatury i zniknęła w odchłani szuflady Nowakowej....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-02-03 16:26:32)

Offline

 

#139 2008-02-02 23:17:42

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Pani Hania trochę z boku przyglądała się całemu rozgardiaszowi i miotały nią sprzeczne uczucia. Z jednej strony pragnęła zadać parę pytań Alinie i jej koleżankom, z drugiej, obecność Nowakowej , Józia, a teraz także reportera telewizji TVN, nakazywała w tej kwestii większą ostrożność. Te niesamowite wydarzenia oraz nagromadzenie tylu dziwnych przypadków, jak np obecność tych wszystkich osób w tym bloku, nie mogły być tylko ślepym losem.  Teraz uznała, że pomysł rozwiązywania tych zagadek wspólnie , nie jest najlepszy. Zastanawiała się jak wybrnąć z tej niezręcznej dla niej sytuacji i pozbyć się niektórych "bohaterów"całej awantury, bez urażenia kogokolwiek z nich... Nie mogła jednak dłużej pozwolić na to, aby Qumcia leżała na jej wycieraczce, dlatego poprosiła obecnych tu mężczyzn o pomoc.  Tomasz z wielką ochotą pośpieszył z pomocą, uwolniwszy się wreszcie od Nowakowej, która , kiedy tylko wylała swe żale przed kompetentną w jej mniemaniu osobą, natychmiast swe zainteresowanie przeniosła na Józia. Tenże, zaspokoiwszy wreszcie olbrzymie pragnienie, z szerokim uśmiechem na pełnym obliczu, dołączył do Tomasza, nie zważając na Celinę, próbującą zaciągnąć go do swego mieszkania...
Wspólnymi siłami zataszczyli ją do mniejszego pokoiku i położyli na wąskim tapczaniku, pamiętającym jeszcze dzieciństwo Aliny... Qumcia, rozłożywszy się wygodnie, w swoim żakieciku od Chanel i spódnicy od Herery, łypnęła jednym okiem, by następnie chrapnąć raz i drugi i zasnąć twardo, niczym utrudzony drwal....Pani Hania, pozbywszy się palącego problemu, spojrzała z nadzieją na Celinę i rzeczywiście nie zawiodła się na niej. - Panie Józiu, czas na nas, zanim zrobię panu kolację i zanim się pan wykąpie, to będzie pół do pierwszej, paniusia już śpi, a i pewnie pozostali państwo chcą udać się na spoczynek, zwłaszcza pan z telewizji, to nie będziemy im przeszkadzać - Nowakowa pociągnęła opierającego się Józia w kierunku drzwi wyjściowych...

Chudy , po zaspokojeniu pragnienia,( a użył do tego jednej z trzech, pozostałych butelek, tym razem pod nazwą, "Zemsta sołtysa") gotów był na dalsze posiedzenie, nawet do rana. Czuł, że wszystkie te wypadki dziwnie się splatają, a Qumcia i jej szalone koleżanki, ewidentnie coś przed nim ukrywają.Doskonale widział, jak odwracały jego i Nowakowej uwagę od skorup i diamentu.... Skorup!... Józia ponownie olśniło ...Kawałek tego gipsu przypominał skrzydło z tej figurki, którą zostawił mu Zygmunt, racja, skrzydło "upadłego anioła". Przecież dał ją na przechowanie Qumci, a Alina i Wiga to jej koleżanki, tyle zdążył się zorientować...Podejrzanie wyglądała jego ostatnia, telefoniczna rozmowa z Piotrusiem. Mówił tak, jakby chciał go spławić, nawet nie spytał czy nic mu się nie stało i co z mieszkaniem?... Gdzież on się podziewa? Czemu się ulotnił i nie interesuje się jego losem... Józio już przekroczył próg mieszkania Nowakowej,ale myśli te nie pozwoliły mu, aby zostawił tak wszystko, przynajmniej w tym dziwnym, pełnym niesamowitych zdarzeń dniu ...

Tomasz zgodził się napić herbaty, siadając dosłownie na chwilę, bo musiał jeszcze odprowadzić Kamilencję i oczywiście spóźniony, wracać do domu...
Pani Hania już została poinformowana, że Wiga i siłą rzeczy Qumcia , zostają na noc. Liczyła na to, że  zanim pójdą spać , dowie się prawdy , bo do tej pory, jej wiedza opierała się tylko na relacjach i dedukcji Nowakowej...Niecierpliwie czekała, kiedy Tomasz z Kamilencją opuszczą dom, bo zdawała sobie sprawę, że poruszanie tych spraw przy dziennikarzu, może nie spodobać się dziewczynom. Tymczasem Alina skupiła się na tym, aby jak najdłużej zatrzymać go w domu, nie zważając na późną porę. Poprosiła go, aby opowiedział o swej ostatniej podróży do Brazylii, a on chętnie przystał na to, wspominając piękne krajobrazy, miasta i ludzi, których tam spotkali. - Wiecie panie, że poznaliśmy z żoną uroczego rodaka, pana Zygmunta. Był naszym przewodnikiem, pokazał nam takie miejsca, których sami nigdy byśmy nie poznali. Gościł nas też w swej rezydencji. Ach, byłbym znów zapomniał, dał mi przesyłkę, a ja ją gdzieś zawieruszyłem i dopiero dzisiaj odnalazłem, tutaj, leżała obok tej pani, która zasłabła... - opowiadał że swadą , litościwie nie nazywając niemocy Qumci po imieniu. - Jeszcze ciekawsze jest to, ze widnieje na niej adres tego domu, Józef Chudy to adresat, o ile dobrze zapamiętałem.- Sięgnął do kieszeni i wyjął sporą kopertę. Nie zdążył jej pokazać zebranym, kiedy donośny głos przerwał mu tę prezentację - To ja jestem adresatem tej przesyłki - Józio niezwykle pewnie zmierzał  do stołu, wyciągając rękę po kopertę....

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-02-03 23:05:21)

Offline

 

#140 2008-02-04 00:05:10

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

-Jaką mam gwarancję, że to pan? -zapytał podejrzliwie Tomasz, mechanicznie cofając rękę z kopertą. -No...ja zasadniczo jestem pewien, że to ja... - orzekł dumnie Józio, z niejaką pretensją w głosie. Następnie usłuznie wylegitymował się dociekliwemu panu, okazując mu dowód tożsamości, z którym to przenigdy się nie rozstawał. Tomasz dokonał pobieżnej weryfikacji danych personalnych i teraz już z czystym sumieniem doręczył przesyłkę rzeczywistemu adresatowi ( nieświadomy gigantycznej pomyłki). -Dzięki stary! - Józio wyraził swą wdzięczność i jak oparzony pognał do sąsiedniego mieszkania, aby czym prędzej zapoznać się z treścią przesyłki...
Tomasz zerwał sie z miejsca -Drogie panie, musimy z Kamilą uciekać. Same rozumiecie, jest potwornie późno. Mam nadzieję, do szybkiego zobaczenia. Było mi bardzo miło. -Nam jeszcze bardziej! - powidziała entuzjastycznie Alina i odprowadziła niespodziewanych gości do drzwi. -Do jutra! - krzyknela jeszcze do oddalającej się Kamili. Następnie rozłozyła się wygodnie na sofie -Słyszałaś go? Ma nadzieję szybko nas zobaczyć, ahhhh.... -rozpromieniona Alina spojrzała na Wigę. -Kobieto, co z tobą? Przypominasz coś w rodzaju skamienialości -stwierdziła zaniepokojona.
Wiga stała nieruchomo, z nieodgadnionym wyrazem twarzy -Alina! Gdzie koperta...? - wycharczała grobowym głosem....

Józio czmychnął Celinie, która bez reszty oddała się rozlicznym czynnością gastronomicznym, pragnąc uraczyć swego gościa wykwyntnymi specjałami.
Owy gość uwalił się na starannie posłane dla niego łoże, niczym jastrząb rozszarpał doręczoną mu kopertę i rozpoczął proces odczytywania treści listu:
''Ukochany! Jesteś taki nieczuły na me westchnienia, a przed oczyma mymi niezmiennie twa jasna postać. Me gorące, niewieście serce całe płonie. Dusza ma krwawi, och! Chcę miziać twój mięciutki brzuszek, o twój mięsisty, krogulczy nosek się ocierać, chłonąć twoj zapach...Och, mój ty ogierku...''
Józio cały się zaognił i nie był w stanie doczytać do końca, gdyż przedwcześnie zerknał na podpis nadawcy: ''Twa niegrzeczna gepardzica Celina Nowak''....
-O w morde! Stara na mnie leci...! -jęknął z głupkowatym wyrazem twarzy, kompletnie nieświadomy, że pierwotnym adresatem tegoż pełnego ekspresji wyznania miłosnego, był niejaki marynarz, czyli nieszczęśliwie utracona miłość Celiny (notabene fizycznie niepokojąco do Józia podobny). Jednakże kierowana pruderią Nowakowa, nigdy nie odwazyła się listu wysłać. Uznała bowiem, że zbyt sugestywnie wyraża w nim swe (jakże głębokie!) wewnętrzne przezycia...
Tak więc przez lata skrywała ów list przed światem....aż do dziś.....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-02-04 11:18:18)

Offline

 

#141 2008-02-04 22:41:28

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Pani Hania wstała dosyć wcześnie, ponieważ jeszcze wczoraj zdążyła się zorientować, że w domu nie ma prawie nic do jedzenia. Niespodziewanym gościom mogła zaoferować tylko herbatę, dlatego dzisiaj postanowiła  zrobić porządne zakupy. Dziewczyny jeszcze smacznie spały , utrudzone wczorajszym, szalonym dniem. Niestety nie zdradziły nic więcej, ponad to, co wiedziała od Nowakowej, a nawet, była o tym przekonana, ukrywały coś przed nią, bo widziała, jak Alina dawała dyskretnie znaki Widze, kiedy ta zaczęła opowiadać o rozbitej figurce...Zajrzała jeszcze przez uchylone drzwi do pokoju Aliny, ale zobaczyła tylko, jak Qumcia przewraca się na drugi bok , a Alina pochrapuje przez sen. Przeszła na palcach obok i po cichu opuściła mieszkanie, udając się do zaprzyjaźnionego sklepiku pani Gieni... Właśnie dochodziła do celu, kiedy zauważyła dziwną, barwną postać, opuszczjącą sklepik.. Nowakowa wstała równie wcześnie, aby kupić świeże pieczywo i naszykować Józiowi śniadanie do łóżka. - "Matko kochana, zwariowała babina"- Przemknęło przez myśl Hani i szybko odwróciła twarz, dusząc się od skrywanego śmiechu. Nowakowa, cała w "skowronkach", już witała się z panią Hanią. Siwe, jeszcze wczoraj, włosy, dzisiaj miały barwę młodej marchewki, rozpuszczone, dotykały ramion, kurtka( żakiet?) z szerokimi, wywatowanymi ramionami, koloru dojrzałej czereśni,krótka, szeroka spódnica w szkocką kratę odsłaniała kościste kolana, pomarańczowe rajstopy i żółte buty na niebotycznej koturnie, dopełniały całości tego stroju.... Pani Hania przybrała surowy wyraz twarzy, próbując zachować powagę i nie parsknąć Celinie śmiechem prosto w twarz...Ludzie, którzy przechodzili obok, oglądali się, przystawali, aby ze zdziwieniem odkryć, że ta barwna postać, to nie kto inny, jak Nowakowa, powszechnie na osiedlu znana działaczka, emerytka... - Widzę, że z pani, moja pani, też ranny ptaszek, bo ja dzisiaj wstałam o piątej - oznajmiła dumnie - musiałam zrobić porządek z włosami, już dawno kupiłam farbę, ale jakoś mi schodziło...Hania musiała przyznać, że pomimo tych jaskrawych kolorów i całego groteskowego "przebrania", Celina rzeczywiście odmłodniała ,oczy pałały bardziej niż zwykle, teraz młodzieńczym blaskiem, przygarbione plecy wyprostowały się i biła od niej taka witalność, że zaczęła zastanawiać się, czy wcześniej nie pomyliła się w ocenie jej wieku, który dla wszystkich znajomych był wielką tajemnicą... - Muszę już lecieć, moja pani, bo chcę zrobić śniadanie panu Józiowi, zanim się obudzi, a śpi biedaczysko tak słodko, tylko trochę pochrapuje, jak to mężczyzna...- rozmarzyła się i oddaliła szybko, potykając się i wykrzywiając nogi na chodnikowych dziurach, niezwyczajna wysokich obcasów....

Józio śnił ,że znajduje się w gościnie u Zygmunta. Oglądał jakieś gipsowe figurki ustawione w jego ogrodzie, wypełnione diamentami, które iskrzyły się w brazylijskim słońcu, a jacyś ludzie próbowali je zniszczyć, waląc maczetami i tnąc je jak ścieżkę w dżungli.... Zerwał się ze snu zlany potem....
-Spokojnie, panie Józiu, to tylko zły sen - Celina z troską pochylała się nad nim,  na nocnym stoliku stała taca ze śniadaniem, a mocny zapach kawy uderzył go w nozdrza...
Chudy, w piżamie w kaczuszki, po nieboszczyku mężu pani Celiny, wyglądał jak miś Yogi, który dorwał się do koszyka z wiktuałami turystów z parku Yellowstone. Pani Celina patrzyła z rozczuleniem, jak chrupie jej grzanki w panierce z jajka i mleka, z kawałkami czekolady w środku, popija aromatyczną kawusią ze śmietanką i mlaska , mrucząc przy tym rozkosznie...- Muszę powiedzieć, że szanowna pani wyśmienicie się spisała, śniadanko, palce lizać.- to był największy komplement w ustach Józia, bo znał się na rzeczy . Rzadko bywał gościem, zazwyczaj to on przyjmował, bo słynął z dobrej kuchni, a jego przyjaciele to wykorzystywali, dlatego podwójnie docenił starania Celiny... Spoglądał teraz dyskretnie na jej odmienioną fizjonomię i stwierdził, że może nie jest między nimi tak duża różnica wieku, jak początkowo sądził... Józio dawno przekroczył pięćdziesiątkę, a Celina dzisiaj wydała mu się ledwie  parę lat starsza... Już dawno nikt tak się o niego nie troszczył, przez swoich byłych partnerów zazwyczaj był wykorzystywany bezlitośnie... Jego pierwsze związki z kobietami też nie udawały się z tego samego powodu.  Nie miał szczęścia  Józio do ludzi, dlatego, po ostatnich  , także przykrych doświadczeniach,pomyślał, że los być może zesłał mu odpowiednią dla niego osobę....

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-02-05 15:47:50)

Offline

 

#142 2008-02-06 18:04:33

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Qumcia została brutalnie wybudzona z twardego snu, a zawdzięczała to produkcjom akustycznym nieprzyzwoicie głośnych koleżanek. Wiga i Alina, tuż po wyjściu pani Hani, dziko zerwały się z łóżek i przystąpiły do szalonej rewizji mieszkania, w celu odszukania zaginionej w tajemniczych okolicznościach koperty.
Qumcia, ciężko doświadczona wlanym w siebie wczoraj płynem, trzymała się za napęczniałą głowę i subtelnie prosiła o ciszę -Natychmiast zamknąć paszcze! - Wiga spojrzała w jej kierunku i....doznała niespodziewanego olśnienia!  -Matko jedyna! Przypomniałam sobie! Przeciez Tomasz mówił wczoraj, że znalazł jakąs kopertę, przy poległej na wycieraczce Qumci, a następnie wręczył ją Józiowi. Czyżby.... - mówiła złamanym głosem, spoglądając wymownie na Aline, a następnie obie posłały karcące spojrzenie Qumci, która to ponownie wkroczyła w fazę snu.
Osłabiona Alina osunęła się na łoże -O matko! Byłysmy tak podekscytowane jego wizytą, że zatraciłyśmy zdolność kojarzenia faktów! Qumcia buchnęła mi kopertę, to oczywiste. Jednak mniej oczywiste jest to, dlaczego została wczesniej przechwycona przez Miecugowa, skoro należała do Tomka...
Wiga poszerzyła zakres watpliwości -A precyzyjniej do jakiegoś facia z Brazylii, o którym Tomasz opowiadał. Przesyłka nie wiedzieć czemu została przechwycona przez Miecugowa, ale złozona na jego ręce przez Przybylika...No i cała ta akcja z kamuflażem...hmm...  -Alina zmarszczyła brwi -Istny obłed! ....


Krystyna pragnąc załatwić wszystkie pilne sprawy, przed umówionym z dziewczynami spotkaniem, zmierzała szybkim krokiem w strone centrum. Przechodziła właśnie przez park, kiedy to została wprawiona w stan osłupienia...
Jej oczom objawił się zgięty wpół Miecugow, nosem niemal tarł o ziemię, w jednej rece trzymał gigantyczną latarkę, w drugiej zaś, coś na kształt lupy. Przy pomocy owego specjalistycznego sprzetu, zaciekle penetrował każdy metr kwadratowy podłoża...
-Cholera! Chyba mamy to czego szuka... -stękneła zażenowana Krystyna, przepełniona szczerym współczuciem.
Po chwili jej sokole oko wypatrzyło Przybylika, nadciągającego z tej samej co wczoraj strony. Paradoksalnie rozpoznała go po charakterystycznym kamuflażu. Jego głowę okrywał ten sam, czarny kapelusz, wystepujący w zestawieniu z tym samym, czarnym płaszczem. Natomiast całkiem nowy detal, stanowiły okulary typu ''matrix''...
Przybylik podszedł do Miecugowa i dystretnie trącił go w plecy...
Krystynie automatycznie uaktywinił się zmysł śledczy, przyczajona za drzewem, sięgneła do torebki po sprzet operacyjny, po czym uruchomiła swój dyktafon....
Miecugow zauważywszy, kto się przed nim pojawił, doznał drgawek...  - Twoja osoba cała wibruje -stwierdził zaniepokojony Przybylik. Miecugow nie wytrzymał ciśnienia, musiał z siebie wszystko wyrzucić - Grande vergonia! Grande destabilizocjone! Grande duppa! -wykrzyczał z ewidentnie obcojęzycznym akcentem. Przybylik znał go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że te hiszpańskojęzyczne wstawki, zwiastują poteżną emocjonalną destabilizację.
-Egzotyka twej struktury składniowej, zakłóciła komunikat, uniemozliwiając mi jego dekodowanie. W związku z powyzszym upraszam twój akt mowy, o nadanie czytelniejszego komunikatu - orzekł skołowany Przybylik.
Miecugow zdobył się na szczerość  - W trybie pilnym uruchamiam kanał komunikacyjny, jednakowoż podjąłem nagłą decyzję, o ograniczeniu mego zasobu leksykalnego do minimum. Przechodzac do meritum, mój akt mowy pragnie ci przekazać tąż nieszczęśliwą wieść, iż moja osoba zawieruszyła kopertę...
Przybilikowi z nerwów zaczęły drgać nozdrza -Co żeś uczynił pomiocie?! Sabotujesz naszą tajną akcję! Śmiem obarczyć winą twe niewykształcone zwoje! - furczał Przybylik, mając w głosie stal. Dyrektor zachowywał kamienne oblicze
-Dlaczegóż mi złorzeczysz? Powstrzymaj rezonans nosowy oraz erupcje eksplozywne. Nabieram podejrzeń, iż nosisz znamiona półgłówka... Czyż nie widzisz, iż przedsięwziąłem obligatoryjne kroki do skorygowania mych błędów...?
- Drogi Grzegorzu, nabieram podejrzeń graniczących z pewnoscią, iż w głowie ci nie styka. Zachachmęcając tąż kopertę, naraziłes nas na sankcje prawne, albowiem była wypełnona tymiż kosztowościami, a my ją nielegalnie przechwyciliśmy! -krzyczał Przybylik - Zawiąż więzadła głosowe! Winniśmy udac się w ustronne miejsce, niźli wytwarzac falę dźwiękową. Pragnę wystosowac zaproszenie do mego pojazdu.
Rozdygotany Przybylik, przystał na propozycję. Nabzdyczeni panowie udali się na utajnioną narade do samochodu dyrektora, uniemozliwiając tym samym Krystynie dalsze nagrywanie. Wyłaczyła dyktafon i ze świezo pozyskanym materiałem, zaaferowana ruszyła przed siebie.....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-02-06 18:40:22)

Offline

 

#143 2008-02-07 16:29:37

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Dziewczyny roztrząsały sprawę koperty  na okrągło, snując rozmaite hipotezy. - Boże, ale z nas kretynki - Wiga pacnęła się w czoło. - Co tu się jeszcze zastanawiać ? Przecież to jasne! Upuściłaś ją  z wrażenia na schodach, kiedy spotkałaś Józia, Celinę i mamę, Qumcia capnęła ją i ponownie zgubiła, kiedy wyłożyła się pod progiem waszego mieszkania, a Tomasz odkrył kopertę pomagając Qumci, i oddał właściwemu odbiorcy, czyli Józiowi - Wiga zadowolona z siebie,zamierzała zakończyć bezsensowne rozważania.  -No, Mądralińska, to co z tym wszystkim wspólnego mają Przybylik z Miecugowem , hę - Alina nie dawała za wygraną. - Skoro przywiózł przesyłkę Tomasz,a potem ją zgubił, to czemu wcześniej, w takiej konspiracji, panowie przekazywali ją, jeden drugiemu, wystarczyło po prostu oddać  Sianeckiemu i byłoby po kłopocie. A może oni nie wiedzieli, że to koperta Tomka, znalazł któryś w telewizji i nie wiedzieć czemu odstawili ten cały cyrk- Alina ciągnęła rozważania. - Właśnie,cyrk, jakby chodziło o jakieś ważne dokumenty, lub pieniądze - Wiga włączyła się ponownie do dedukcji. -Zastanówmy się co też mogło być w tej kopercie? Ale przecież Ty miałaś  ją w rękach,co według ciebie mogła zawierać?- Wiga spojrzała z nadzieją na Alinę.
- Wydaje mi się, że była dosyć ciężka jak na ewentualny list - Alina myślała intensywnie - Może tam były jakieś kosztowności? , a panowie jakoś odkryli ten fakt i być może uznali Tomka za przemytnika, stąd to zamieszanie- Alina zaczęła  teraz spacerować po pokoiku, przeciskając się między tapczanikiem, na którym spała Qumcia, ( w pełnym rynsztunku, bo przecież zasnęła w ubraniu) a nocnym stolikiem, gdy coś błysnęło na kieszeni jej żakietu... Szybko pochyliła się nad Qumcią i podniosła do oczu kolejny diament...- Pewnie wypadło z tej koperty, którą miała w kieszeni- zawyrokowała Wiga. - Wszystko możliwe, tylko wczoraj miałyśmy kilka sztuk z tej figurki, pamiętasz?- Alina szybko sięgnęła do jej kieszeni i wydobyła jeszcze parę mniejszych okazów -Cała Qumcia - uśmiechnęła się Wiga. -Nie zapomniała ich schować, zanim opuściłyśmy mieszkanie... Znowu stoimy w miejscu, bo nie mamy pojęcia, co się tak naprawdę dzieje i w jaką gigantyczną aferę zaplątałyśmy się przez przypadek. Tylko czy rzeczywiście przez przypadek? -Wiga przybrała nieodgadniony wyraz twarzy...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-02-07 17:42:01)

Offline

 

#144 2008-02-08 09:23:14

Qumcia

Site Admin

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Wow będę musiała się kiedyś dopisac, bo chcę byc bardziej aktywną współautorką, ale narazie muszę nadrobic zaleglości w czytaniu ;-)

Offline

 

#145 2008-02-18 16:06:02

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Zaciekłe procesy dedukcyjne przerwała dziewczynom Krystyna. Wpadła do nich niczym pocisk i nie omieszkała zaprezentować świezo pozyskanego materiału. - Mam coś co was zainteresuje-obwieściła z żywą satysfakcją i dumna ze swych wyrafinowanych technik operacyjnych, bezzwłocznie odpaliła dyktafon...
Wysłuchawszy tegoż emocjonującego zapisu, Wiga i Alina zgodnie wytrzeszczyły na siebie oczy - Ha! Jednak buchnęli Sianeckiemu kopertę! - Alina błyskotliwie wysnuła swą konkluzję. Wiga spoczęła na krześle i zapatrzyła się w przestrzeń, z trudem opanowując silną emocje -Kurza twarz! Co też mogła zawierać? O jakich przeklętych kosztownościach mówili?...
-Ależ my rąbnięte! - Alina zdobyła się na samokrytycyzm -Doznałysmy czegoś w rodzaju sklerozopodobnego zaćmienia...Przecież rozwiązanie tej zagadki znajduje się w sąsiednim mieszkaniu. Ta przeklęta koperta jest w naszym zasięgu, w posiadaniu Józia! ... - Ależ jesteśmy szurniete...! - ze smutkiem przyświadczyła Wiga i przepełniona nerwowym wigorem poderwała się z miejsca.
Nadal niewtajemniczona Krystyna przysłuchiwała się osobliwemu dialogowi z narastającym napięciem. Nie miała czasu na wnikliwe dedukcje, zatem musiała uzyskać pełną informacje wprost (a dociekliwość miała zakodowaną genetycznie)
-O czym wy do diabła mówicie?! Koperta jest w masywnych łapskach Józia? Jak to? Jak mogłyście oddać ją tej mamałydze?! I co Sianecki ma z tym wspólnego...? Niezwłocznie żądam wyjaśnień! - Krystyna nie kryła swej irytacji, łypiąc na dziewczyny złym okiem.
Dziewczyny natychmiastowo zreferowały poirytowanej koleżance przebieg nocnych wydarzeń. -Kompletna dzicz! - skwitowała Krystyna, wysłuchawszy wszystkiego, z wypiekami na twarzy...
Znacznie bardziej wyraziste wypieki przyozdobiły lico Qumci, która to zdołała zwlec się z łoża i zapartym tchem wysłuchała raportu z wydarzeń minionej nocy... Właśnie teraz dotarło do niej, że słynny redaktor S. osobiscie zbierał ją z podłogi... I (o zgrozo!) urzadził sobie uroczą pogawedkę z jej kolezankami, podczas gdy ona niedysponowana, nieprzytomna spoczywała w sąsiednim pokoju... (!)
Zdruzgotana, ze szlochem rzuciła się na sofe. Czując potrzebę rozładowania stresu, ze wszystkich sił łomotała pieściami w poduszkę, tak, że z poduszki zaczeło wydobywac się pierze... Co gorsza jej szloch przeobraził się w histeryczne zawodzenie, zaczeła przy tym agresywnie wierzgać nogami...
-Rany boskie! Dać jej waleriany! - zarządziła Krystyna, następnie podjęła próbę ujarzmienia zdziczałej, pokrytej pierzem koleżanki...
Nagle z przedpokoju dobiegło trzaśnięcie drzwiami, a po chwili objawił się zafrapowany Józio. Miotały nim sprzeczne uczucia, ustawicznie bił się z myślami, czy odwzajemnić zaloty Nowakowej. -Kobiety pomóżcie! Mam problema. Pani starsza na mnie leci. Ten gostek z telewizora przekazał mi wczoraj list miłosny od Celinki. Co robić...? -wymamrotał chrapliwym głosem, nonszalancko drapiąc się po zwalistym bebeciu (dając tym samym wyraz swaj bezradności)...
-Sianecki przekazał ci list miłosny od Nowakowej?! -skołowana Wiga z trudem wyartykułowała pytanie.
Następnie wszystkie wlepiły w niego, niemal wychodzące z oczodołów gałki oczne, przeswiadczone, że najpewniej coś bardzo złego zaatakowało jego szare komórki....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-02-18 17:04:19)

Offline

 

#146 2008-02-18 22:45:53

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Dawaj  ten list, eeee...tę kopertę! - Wiga rozgorączkowana nie bawiła się w eleganckie zwroty. Józio zaczął obmacywać wszystkie kieszenie, wreszcie wyszarpnął ją z tylnej kieszonki spodni, niesamowicie pomiętą, zważywszy, że była ona  formatu A 4... Wiga rozdarła ją niecierpliwie i wydobyła ów nieszczęsny list miłosny, który Celina napisała pod wpływem chwili, będąc już porzuconą. Dlatego też nigdy nie zdecydowała się go wysłać, zachowując na całe życie obraz prawie mitycznego kochanka, jako swoją jedyną, wielką  miłość...
Wiga odczytała zgromadzonym jego osobliwą treść i potoczyła błędnym wzrokiem wokół...- To tę przesyłkę przywiózł Tomek z Brazylii? - osłupienie jej sięgnęło szczytu. - A gdzie tu stoi Józef Chudy? - tym razem Krystyna wnikliwie obejrzała porwaną kopertę... Qumcia, której uwaga już definitywnie została odwrócona od własnego nieszczęścia , przejęła list w swoje ręce. - Czekajcie, tu jest data, trochę zatarta, ale może da się rozszyfrować. Wytężając wzrok, z trudem odczytała - 2 sierpień 1963 rok.  -Matko kochana, toż to prawdziwie muzealny eksponat - Alina tym razem zaatakowała Józia. - Czy ty znałeś Celinę już  w ubiegłym wieku?...      Józio potwornie zdezorientowany, próbował pozbierać myśli - No skąd, poznałem ją wczoraj....  - drapał się zaaferowany  w  mięsisty podbródek. - Zupełnie nie rozumiem, czemu Zygmunt przysłał mi ten list i to jeszcze przez posłańca....
- Tu przecież nie ma twojego adresu, a Tomasz wyraźnie wymienił ciebie jako adresata,  to znaczy , że jest jeszcze jakiś inny list - Wiga myślała intensywnie- Lepiej skupmy się na tym, gdzie jest prawdziwa przesyłka i co zawierała.  Alina, przyjrzyj się tej kopercie i  powiedz czym się różni od tej, którą miałaś w ręku?- Wiga podetknęła jej pod nos wyznanie miłosne Celiny.  Alina zważyła ją w dłoni - Z pewnością była cięższa, poza tym ta koperta tylko kolorem przypomina tamtą, ponieważ miała ona charakterystyczną czerwona obwódkę.  Na tej nie ma żadnego adresu. - To gdzie jest ta właściwa? Ta, którą Tomasz znalazł  przy Qumci , uznał, że to jego zguba, a następnie włożył do kieszeni.  Jakim cudem dał Józiowi całkiem inną? I  skąd on wytrzasnął te wypociny Pani Celiny? Chyba nie macie już wątpliwości, że zaszła jakaś kosmiczna pomyłka?- Wiga odtwarzała chronologię wydarzeń i snuła dalsze rozważania , stawiając kolejne pytania.  Na koniec pomyślała, że nie obejdzie się bez wtajemniczenia Józia w zawiłości wszystkich wydarzeń, bowiem zauważyła, że prawie wszystkie te niesamowite historie jakoś dziwnie splatają się z losem Chudego i jego przeszłością...
Pani Hania objuczona zakupami, próbowała otworzyć drzwi do domu...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-04-04 21:21:24)

Offline

 

#147 2008-02-21 13:40:00

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

....zza których wydobywał się wściekły jazgot. Tknięta niepokojem wkroczyła do środka, liczne torby z zakupami umiejscowiła w przedpokoju, po czym znalazła się w centrum wydarzeń, zaskoczona porannym napływem gości. Chciała zapytać o przyczynę tak wczesnego zebrania oraz przekazać zasłyszane w mieście rewolucyjne wieści, jednakże nie posiadała odpowiednich predyspozycji, aby przebić się przez falę dźwiękową wytwarzaną przez osobliwych gości...
Warkotliwe towarzystwo niezmiennie trwało na naradzie, nieustająco dokonując oględzin koperty, z dziką zachłannością wyszarpując ją sobie nawzajem z rąk. Po wytężonej pracy umysłowej, polegającej na chaotycznym rozpatrywaniu najrozmaitrzych argumentów, udało się dokonać wiążących ustaleń, to jest zatwierdzić słuszność pierwotnej hipotezy Wigi, która głosiła, że Józef adresatem tegoż listu stanowczo byc nie może. Jedynym który ośmielił się zakwestionować owe ustalenia okazał się Chudy, prezentujący wybitne możliwości intelektualne -Zasadniczo.... yyyy... to ja żem jednak stwierdzam, że muszę być adresatem listu, bo jam go przeciez dostał od pana z telewizora... - sformułował swą odkrywczą myśl, skrobiąc się po porośniętym czarnym włosiem brzuszysku... Ciszę, która zapanowała po jego niepodważalnym argumencie, skrzętnie wykorzystała pani Hania -Był zamach na pana redaktora... - powiedziała złamanym głosem, próbując zachować stoicki spokój. -Mam na myśli tego przesympatycznego dziennikarza, który wczoraj u nas gościł... - uściśliła i  doprecyzowała rozpoczęty wątek - Całe miasto aż huczy! Uzbrojony terrorysta zamachnął się na istnienie pana Tomasza podczas jego porannego joggingu! Wystrzelił do niego, rzekomo z broni palnej, jednak szcześliwie ów zamachowiec  okazał się skończonym siermięgą, gdyż nie trafił w swój ruchomy cel... Sprawcy jak dotąd nie ujęto, udało mu się zbiec, natomiast nie obyło się bez pewnych perturbacji... Pan redaktor porażony potężnym wystrzałem, dał susa, wpadając wprost pod koła nadjeżdżającego pojazdu i potłuczony trafił na oddział....
Po wysłuchaniu wstrząsającej relacji rozszalało  dantejskie piekło....
Ukochanyyy... !!! - Qumcia wydała z siebie rozdzierajacy jęk... I omdlała... Józio na ten widok rzucił się ku niej, jak wystrzelony z katapulty, z zamiarem udzielenia pierwszej pomocy omdlałej.  Po drodze staranował Wigę, która pchnięta znienacka, runęła do tyłu, wprost na szafkę, lądując pod półką na froncie której  ustawiona była doniczka z filodendronem. Łoskot spadającej na nią, rostrzaskującej się doniczki wstrząsnął całym mieszkaniem. Pani Hani drastycznie skoczyło ciśnienie.... Krystyna z Aliną do reszty straciły równowagę, gwałtownie pobladłe, szczękając zębami , usiłowały wywlec zaklinowaną Wigę spod półki, ciągnąc ja za nogi... Józio sapiąc z przejęcia cucił Qumcię, strzelając jej z plaskacza, na przemiennie w prawy i lewy profil. Jego intensywny zapach otrzeźwił Qumcię szybciej, aniżeli mógł się tego spodziewać. - Złaź ze mnie bezczelny palancie!!! - niebotycznie oburzona jego bezwlględnym atakiem na nią, kierowana żądzą odwetu, wbiła zęby w jego przedramie. Boleśnie ukąszony Józef wydał z siebie cienki, ogłuszający pisk. W Qumcie wstąpiła dzika energia i ruszyła w kierunku drzwi, z zamiarem jak najszybszego znalezienia się w szpitalu, przy poszkodowanym ukochanym....

Ostatnio edytowany przez ALINA (2008-02-21 19:55:57)

Offline

 

#148 2008-02-23 19:07:05

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Noga! Zostaw nogę! Auuuu! - Wiga wydała z siebie dziki wrzask. To żądanie skierowane było prawdopodobnie do Aliny, która  całą swą mocą próbowała wyrwać jej nogę, ratując koleżankę z opresji... Szczęściem ciężka donica tylko osunęła się po jej głowie, chociaż skutki tego wypadku były zgoła opłakane i to dosłownie... Poprzedniego dnia pani Hania, czekając na Alinę, podlała wysuszone podczas swojej nieobecności kwiatki i nie żałowała wody. Wypełniona po brzegi wodą, duża podstawka, przykryła głowę Wigi, wylewając się na jej włosy i twarz... Wyglądała jak "zmokła kura"i było to jak najbardziej trafne określenie w tej sytuacji...- Sama wstanę, sama! - Wiga studziła zapędy dziewczyn, które bardziej przeszkadzały jej w pozbieraniu się z podłogi, niż pomagały...Gramoliła się nieporadnie, podpierając  rękami, które ślizgały się po mokrej ziemi, pochodzącej z rozbitej donicy, a rozpacianej wokół miejsca , gdzie upadła...
Qumcia tym czasem, nie marnując ani chwili, próbowała w przedpokoju obuć nogi w swoje piękne buty na wysokiej szpilce, ale czy to z powodu osłabienia, czy też olbrzymich emocji, przy schylaniu podparła się na rękach, ratując się w ten sposób przed upadkiem...Zrobiła tak zwany "koci grzbiet", wdzięcznie wypinając tylną część ponętnego ciała.... Józio, cały czas czując się w obowiązku udzielania jej pomocy, ruszył za nią i, jak mu się wydawało , w ostatniej chwili złapał ją swymi olbrzymimi łapskami za krągłe pośladki , podtrzymując ją przed upadkiem.... Wtem otworzyły się drzwi wejściowe i w progu stanęła pani Celina, która zaniepokojona długą nieobecnością Chudego, porzuciła gotowanie wykwintnego obiadu dla swego niespodziewanego lokatora i postanowiła sprawdzić, co się z nim dzieje... Na widok tej sceny, zazdrość, jak wcześniej strzała amora, trafiła ją prosto w serce...Ryknęła jak ranna niedźwiedzica, zdjęła z nogi filcowego kapcia na twardym, rzemiennym spodzie i zaczęła wymierzać nim siarczyste razy, najpierw trafiając Józia, który nie zdążył cofnąć rąk, a potem Qumcię, ciągle jeszcze pozostającą w wymarzonej do takiej kary pozie...
Pani Hania, a za nią Alina , Krystyna i na końcu ubrudzona w błocie Wiga, która  roztarła je sobie po całej szyi i twarzy brudnymi rękami, próbując obetrzeć strużki wody, pobiegły do przedpokoju, skąd dobywały się wrzaski Celiny , pisk Qumci i błagalne prośby Józia... Pani Hania na widok jaki zastały, pobladła gwałtownie i oparła się o ścianę, ratując się przed omdleniem i upadkiem... Dziewczyny rzuciły się na pomoc Qumci, odpychając nieporadnego Józia, którego urok osobisty tym razem nie podziałał na Celinę, tłukącą Qumcię kapciem, jak w jakimś amoku...Józio, prawie staranowany, poleciał prosto na drzwi wyjściowe, które otwarły się na oścież, odsłaniając jeszcze bardziej niesamowity widok....Po drugiej stronie stał bowiem pan Tomasz, a u jego boku rozpromieniona, rozszczebiotana i roześmiana Kamilencja...

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-04-04 21:25:17)

Offline

 

#149 2008-02-27 13:37:49

ALINA

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Nie pojmując zjawiska, na moment wszyscy zbaranieli dokumentnie. -Jakim cudem zdołał się pan zerwać ze szpitala? -Krystyna (odznaczajaca się wrodzoną genetycznie dociekliwością) mimo zamętu w głowie zdobyła się na sformułowanie rzeczowego pytania. Słynący z podadprzeciętnej bystrości, jak i niekwestionowanych zdolności intelektualnych redaktor, dokonał bezbłędnego, zamionującego owe zdolności skojarzenia faktów -A tak! Wiem do czego pani pije. Do dzisiejszego zamachu w centrum, czyż nie?- Krystyna z niebywałym rozmachem pokiwała twierdząco głową, a panująca na rewirze głucha cisza, pozwoliła Tomkowi skonkretyzować wypowiedź - Istotnie, wieść gminna niesie, że to ja padłem ofiarą tego zamachu, a to ze względu na niesamowitą wręcz zbieżność pewnych czynników. Otóż dzisiaj, z powodu lekkiej kontuzji odpuściłem sobie poranny jogging, a do zamachu doszło na mojej codziennej trasie biegowej. Dziwnym trafem poszkodowany biegacz, był do mnie uderzająco podobny. Mam tu na myśli zarówno posturę, jak również strój biegowy. Nawet czapkę miał niemal identyczną. Jeden ze świadków wypadku, jak się okazało mój sąsiad, był przekonany, że to ja i tak puścił to w obieg. Stąd te nieścisłości jak mniemam... 
-Jest pan w najsłuszniejszym mniemaniu! -płomiennie wyrwała się upaprana w błocie Wiga, strzelając do niego kokieteryjny uśmiech (którego biel kontrastowała aktualnie z czernią jej oblicza). W Tomaszu zalęgła się nuta niepokoju. Z jednej strony odczuwał nieodpartą potrzebę zapytania o przyczynę ów egzotycznego kolorytu twarzy, z drugiej natomiast powstrzymywało go, nic innego jak kindersztuba. Po burzliwej wewnetrznej walce zdecydował się jednak zapytać -Prosze wybaczyć bezpośredniość, z góry najuprzejmiej przepraszam, że ośmielę się zapytać, ale co się pani stało w twarz?  - Do odpowiedzi ochoczo wyrwał się Chudy -Ta pani przypaliła se facjatę we solarium, że tak zażartuję, he, he, he! -Józef doznał tak wściekłego ataku śmiechu, że z ledwością łapał oddech. Subtelny wdzięk jego dowcipu, dziwnym trafem nie został doceniony i nikt z obecnych nie zdecydował się podłączyć do jego rubasznego rechotu.
Kiedy zdołał się nieco wyciszyć, odezwała się Kamila - Dziewczyny, przyszłam do was, żeby przełożyć nasze spotkanie. Byłyśmy umówione w parku, ale niestety dzisiaj się nie pojawię. Dostałam od Tomka propozycję tygodniowego, zagranicznego wyjazdu. On będzie robił na miejscu reportaż, ja natomiast będe cały czas przy nim, w roli jego osobistej asystentki! - oznajmiła podekscytowana, z szerokim uśmiechem...
Qumcia słysząc to, ocknęła się znienacka z hipnotycznego zapatrzenia w Tomasza, po czym skupiła twardy wzrok na Kamili. Widząc niefrasobliwy nastrój koleżanki, zakotłował się w niej taki gniew, że jej oczy zaczęły miotać błyskawice...
Nieprawdopodobna wściekłość przezwycięzyła w niej całą satysfakcję z obecności Tomka, na jej oblicze zaczął wypływać rumieniec gniewu, po czym ostatecznie pękła i uzewnętrzniła swe emocje -Odpalantuj się od niego lafiryndo zwykła!!! - grzmotnęla potężnie.
Łagodna z natury, dotychczas ugodowo nastawiona Kamila, odczuła nagłą zmianę charakteru i nie wytrzymała ciśnienia - Ejże! Na co ty sobie palantko pozwalasz? Z jakiej rocji się mnie czepiasz i w ogóle o co chodzi? Wsadź sobie te tanie złośliwości! - Qumcią aż szarpneło, na moment przestała oddychać, postanowiła zadziałac energicznie i z obłędem w oczach zaczeła się do niej zbliżać, wyciągając jastrzębią dłoń, z drapieżnie rozcapierzonymi, wymierzonymi w Kamilę pazurami. - Poczekaj, zaraz cię smoczyco wawelska załatwię!!!- syczała mściwie...
Juz po kilku krokach potwornie wysokie szpileczki spowodowały utratę równowagi. Pragnąc utrzymać się w pionie zaczeła wyczyniac tak karkołomne wygibasy, że aż jej w stawach trzaskało. Podczas drastycznego przechyłu korpusu z kieszeni jej ''chanelowego'' żakietu wyślizgnęły się znienacka, wszystkie (umieszczone tam ponownie) diamenty, oślepiając zgromadzonych potężnym blaskiem.....

Offline

 

#150 2008-02-27 20:34:03

Wiga

Użytkownik

Punktów :   

Re: O żesz muzo moja ;-)

Wiga w pierwszym momencie zbaraniała -" To lisica chytra" -pierwsza myśl, która ją dopadła.- " Musiała jakoś zakosić te "szkiełka" z powrotem Alinie, czyli na bank udawała, że śpi. Czemu ona to robi? Przecież tak naprawdę żadna z nas jej nie zawiodła, działamy zawsze wspólnie, a ona nam nie ufa". Postanowiła jednak ratować sytuację, nie zważając na zachowanie  Qumci, bo miała do niej wyjątkową słabość i wszystkie jej szalone sprawki kładła na karb lekkiej histerii i trochę zbyt wybujałego temperamentu, które to cechy często doprowadzały ją do niekontrolowanych zachowań. Musiała zatem natychmiast zadziałać bo sprawy wymknęły się spod kontroli... Schyliła się i pozbierała diamenty błyskawicznie, szczerząc zęby w wymuszonym uśmiechu - Szkoda byłoby tak pięknego naszyjnika z Jablonexu , który Qumcia dostała od nas na urodziny, a wczoraj go rozerwała. Przecież można go jeszcze naprawić ...
Pani Hania uznała, że Tomasz z Kamilencją spadli jej wprost z nieba, bo sytuacja sprzed chwili, kiedy to w jej mieszkaniu doszło do tak haniebnego czynu - lania spuszczonego Qumci przez rozsierdzoną Nowakową, o mały włos nie przyprawiła jej o atak serca. Teraz mogła już to jakoś zażegnać i nie zważając na to, że Kamilecja z Qumcią wciąż patrzą na siebie wilkiem, powiedziała - O, miły pan redaktor ze swoją asystentką ! Prosimy do środka na poranną kawę - to mówiąc złapała siatki, które wcześniej zostawiła w przedpokoju i otworzyła drzwi do salonu... Tomasz chętnie przyjął zaproszenie i już po chwili wszyscy siedzieli przy dużym stole, delektując się świeżo zaparzoną kawą....Nowakowa patrzyła spode łba na Qumcię, posyłając jej pełne jadu spojrzenia... Qumcia natomiast, mając przed sobą Kamilencję, zupełnie je ignorowała, bowiem jej uwaga skupiona była tylko na  wyimaginowanych, miłosnych gestach  i spojrzeniach między Tomaszem a Kamilą...Zupełnie już odpuściła Celinie jej atak na siebie, bo uznała to za szaleństwo i jakąś niezrozumiałą pomyłkę starszej pani...Zauważyła już wcześniej, ze patrzy w Józia, jak w obraz i nie miała zamiaru zagłębiać się w charakter tych uczuć, zwłaszcza, że oto przed nią siedział obiekt jej gorących uczuć, Tomasz, który jako pierwszy przerwał milczenie. - Cieszę się, że zastałem  wszystkich państwa, którzy tu wczoraj byli, zwłaszcza, że  nie będzie mnie kilka dni w kraju. Opowiadałem wam o przesyłce, którą zgubiłem, tutaj znalazłem i tutaj też odnalazł się jej adresat - Tomek upił łyk kawy i ciągnął dalej - Pan Zygmunt, który prosił mnie o jej doręczenie, sprawił na mnie dobre wrażenie. Mówił, że bardzo mu zależy, abym dostarczył ją Panu Chudemu, a on miał przekazać ją zgodnie z instrukcjami jeszcze innej osobie. Nie wiem dlaczego tak okrężną drogą przesyłka ta miała dotrzeć do właściwego adresata, a właściwie adresatki, bo mówił, że to kobieta... Jednak on stwierdził, że pan Chudy jest odpowiednią osobą, cieszącą się jego pełnym zaufaniem i z pewnością wywiąże się z powierzonego mu zadania ...   Pani Celina słuchając tych słów, pęczniała z dumy i pomyślała, że jej uczucia zostały prawidłowo ulokowane , dlatego rzuciła mu jeszcze bardziej płomienne spojrzenie....Józio odwzajemnił je równie gorące, dziwiąc się samemu sobie, bo jeszcze dwie godziny wcześniej nie był niczego pewien, ale zaimponowała mu Celina, walcząc o niego jak lwica ....  Co prawda spuściła Qumci porządne lanie, ale  już nawet Józio tracił cierpliwość, bo raziła go jej ignorancja i to, że za nic miała jego przyjaźń i oddanie...   
       - Mówię to państwu dlatego -kontynuował swoją wypowiedź Tomasz - bo wczoraj raczej pokpiłem sprawę. Nie dość, że powinienem oddać ten list już dwa miesiące wcześniej, czyli po moim powrocie z Brazylii, to kiedy go wreszcie odnalazłem, teraz nie jestem pewien, czy oddałem ten właściwy, bo koperta tylko rozmiarem pasowała do oryginału.... Analizując bowiem przed snem wczorajszy dzień, uświadomiłem sobie, że znajdując go przy pani Qumci, uznałem go prawidłowo za właściwy, bo był ten adres do pana Chudego, koperta miała obwódkę i było to zgodne z tym co zapamiętałem jeszcze w Brazylii, chociaż trochę czasu  od tej pory upłynęło. Jednak Kamila, podobnie jak ja pamiętała, że list, który dałem panu Józiowi, nie zawierał tych danych, to była zwyczajna, szara koperta...Ten dzisiejszy , niedoszły zamach na mnie, zagadka z listem, panie, które dziwnym trafem pojawiają się zawsze wokół tych wydarzeń, skłania mnie do podejrzeń, że historie te mają ze sobą ewidentny związek i nie jest to tylko zwykły przypadek...
Po tych słowach Tomasza zapadła głucha cisza....Dziewczyny wymieniały między sobą gorączkowe spojrzenia, bo nie wiedziały, czy zdradzić zgromadzonym wszystko, co się wokół tej sprawy działo, a nie miały możliwości, aby teraz omówić to między sobą... Pani Hania, korzystając z krótkiej  przerwy, dolewała świeżej kawy z dzbanka, obchodząc gości naokoło... Tomasz sięgnął do wewnętrznej kieszeni skórzanej marynarki i wyjął jakieś zdjęcie - To moja fotografia z Brazylii, jestem tu z panem Zygmuntem, w jego ogrodzie - podsunął je najpierw Józiowi, który popatrzył bez urazy, bo złość do dawnego partnera już dawno  mu minęła ( zresztą nigdy nie leżała w jego naturze)  i podał je dalej mówiąc - Nic się Zygmunt nie zmienił, przystojny jak zwykle... Pani Hania właśnie dolewała mu kawy i z ciekawością wzięła zdjęcie do ręki...Spojrzała na fotografię, dzbanek wyleciał jej z rąk i roztrzaskał się o podłogę, a resztki kawy  rozpryskały się na nogach Józia, usta pobielały i zanim osunęła się zemdlona, zdążyła  wyszeptać - Ja chyba śnię , Zygmunt...  Alina krzyknęła przeraźliwie i rzuciła się ratować mamę....

Ostatnio edytowany przez Wiga (2008-06-02 18:28:01)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
worldhotels-in