Forum fanów red. Tomasza Sianeckiego
Przydatna zabawa dla przyszłych Mam ;-) Albo dla terazniejszych z dziecmi w wieku przedszkolnym :-)
Natknęłam się otoż wczoraj przechodząc przez plac zabaw na grupkę dzieci bawiacych sie w najzwyczajniejszą zabawę świata ;-) w chowanego :-)
I tak mnie naszło na wspomienia ;-) Pamietacie jakieś fajne zabawy w jakie graliście w przedszkolu? Albo we wczesnych latach szkolnych? :-)
Ja pamiętam STARY NIEDZWIEDZ MOCNO ŚPI :-D
Offline
Użytkownik
Ja tez namietnie calymi dniami gralam w klasy
Offline
No i jeszcze w berka, ale to tak hardcore po całym mieście się gonilismy, a że ja byłam chlopczyca i lujonek taki to puszczałam kaczki na Wiśle już w wieku lat 5 :-) i włoczyłam się ze starszymi chłopakami po wydmach i gorkach :-p ja wszędzie za nimi latałam, a oni mieli mnie dość- w koncu mieli po 5 albo 6 lat więcej niż ja ;-) Ale teraz patrzcie żyć nie mogą beze mnie ;-p
Offline
Popatrz popatrz. Ja też całe dzieciństwo latałam z chłopakami. Lalki miałam w nosie za to lubiłam chodzić po drzewach. Było jedno takie duże, na którym zawsze mieliśmy "bazę" operacyjną.
I tutaj też tak samo jak u ciebie, chłopaki też momentami mieli mnie dość. Bo to taki trochę wstyd był, żeby z dziewczyną biegać...
Offline
U mnie to nie była chyba kwestia tego, że jestem dziewczyną tylko wlasnie roznicy wieku ;-) ale jak juz podrosłam to zaczeli mnie akceptwac, a moze po prostu przyzwyczaili sie mnie polubili ;-P ale to juz byla norma, że i w pilke razem, chociaz jak ja bylam na boisku to jakos dziwnie grali mi sie zawsze wydawalo ( ciekawe czemu ;-p )
A lalek nigdy nie miałam ;-) za to kolekcję samochodzikow i żolnierzykow mam do dzisisaj gdzies w kartonie :-)
A drzewa to w ogole wypas :-)\
I pamietam jak sie o malo nie zabilam jak wymyslalismy coraz to nowe sposoby schodzenia z drzewa ;-p
Offline
A i ze mnie było niezłe ziółko. Zawsze pociągały mnie rzeczy zakazane; chodzenie po dachach przybudówek( do dziś mam blizny- dwa razy spadłam), wyprawy do sąsiada na czereśnie i truskawki(już nie muszę mówić, jaka kara spotkała mnie za to), zjeżdżanie zimą na tornistrze z górki( po takiej sannie tornister był do wyrzucenia) A co ciekawe najlepiej wspominam zabawy z kolegami( podczas gry w piłkę stałam na bramce). Do dziś mam kontakty z przyjaciółmi z dzieciństwa, już kilka razy robiliśmy spotkanie po latach bo praktycznie z większością znamy się od przedszkola aż po ostatni dzwonek podstawówki. Co ciekawe te spotkania były o wiele bardziej ekscytujące niż spotkania pomaturalne( po prostu nie mogliśmy się rozstać) Myślę jednak, że do zorganizowania tylko w małych miejscowościach, gdzie jest mało uczniów i chodzą do jednej szkoły, naprawdę polecam. Dzisiaj już nie jestem taka odważna i boję się mnóstwa rzeczy. No cóż, człowiek wyrasta...
Offline
Hehe, a bawiłyście się kiedyś w wojnę?
Ja pamiętam kiedy pod mój blok przywieźli nowy piasek do piaskownicy i wykopali dość pokaźną dziurę, żeby piasek się zmieścił. Obok leżał dość duży usypany stos gliny wykopanej z piaskownicy.
Oczywiście nikt nie zajął się piaskiem. Wszyscy zrzucili się do gliny. Pamiętam, ze miałam wtedy ubrane białe rajstopki, które mama kupiła mi dzień wcześniej. Zorganizowaliśmy wojnę pomiędzy dwoma blokami na naszym osiedlu. Miałam długi kij w charakterze karabinu i biłam się garściami błota z chłopakami. Wiadomo jaka była reakcja mamy kiedy wróciłam w brązowych podartych rajstopach...
Offline
Wojna u mnie była nie na podworku tylko podczas przeprowadzki do innego domu :-) Jak sterty kartonow staly w mieszkaniu. Wtedy z Siostra i kumplami ustawialismy je tak zeby tworzyly tunele i skrytki rozne. No i strzelalismy do siebie z tych ukryc. Mnie Mama zawsze na podworko w spodniach posylala :-) Ale to dlatego, ze poczatkowo tez miala na swoim koncie traumatyczne przezycia zwiazane z moimi rajstopkami ;-)
Offline
Tunele też lubiłam i robiłam, ale z koców, które przytwierdzałam do różnych mebli ciężkimi przedmiotami. Kiedyś mój kuzyn pociągnął przez przypadek koc i prawie mu spadło na głowę żelazko. Od tamtej pory ta zabawa została wciągnięta na listę zakazanych...
Offline
Użytkownik
Pamiętam z dzieciństwa zabawy na podwórku (takim prawdziwym, jak na filmach, wchodziło się przez bramę). Kiedys była wymiana nawierzchni,stare płyty betonowe (takie chodnikowe) zostały zdjęte, ułożone w sterty. Nie muszę chyba mówić, że było to ulubione miejsce zabaw, wszystkie dzieciaki po tym skakały, ja też, oczywiście się wywaliłam,skończyło się złąmaniem prawej ręki. Bolało, ale bałam się wrócić do domu, bo mama zakazała skakać po tych płytach. Było to 3 dni przed pójściem do szkoły do pierwszej klasy. Naukę rozpoczęłąm więc z gipsem.
Offline